Groźne farby z Tesco
Pobytem w szpitalu i płukaniem żołądka może skończyć się zabawa w malowanie, jeśli dzieci używają farb akwarelowych, wyprodukowanych dla sieci marketów brytyjskich Tesco. Wystarczy, że poliżą ubrudzony palec i zatrucie gotowe.
10.10.2007 08:05
Blisko dziesięć tysięcy opakowań toksycznych farb trafiło do uczniów w Polsce. Rodzice "na pniu" kupowali je do szkolnych wyprawek, bo opakowanie zawierające 16 bajecznie kolorowych akwareli kosztowało jedyne 2,99 zł. Trzy dni temu Tesco rozpoczęło wielką akcję nawołującą do oddawania farb. Przerażeni rodzice oddają farby, bo zawarte w farbach chemiczne związki w najlepszym razie mogą skończyć się dla ich pociech ostrym rozstrojem żołądka.
Akwarele wyprodukowane w Chinach były sprzedawane przez hipermarkety Tesco pod szyldem marki własnej. Rutynowo wykonane badania laboratoryjne nie pozostawiały wątpliwości, że produkt jest wadliwy. Okazało się, że skład chemiczny farb podany na opakowaniu różni się od faktycznej zawartości. Co dokładnie znajduje się w farbach, przedstawiciele Tesco nie informują. Przyznają jednak, że przedstawiciel producenta zalecił natychmiastowe wycofanie farb ze sprzedaży.
- Zrobiliśmy to niezwłocznie. Nie wiadomo, jakie byłyby skutki dalszej sprzedaży i użytkowania farbek, wolimy tego nie sprawdzać. Nikt nie przewidzi, co przyjdzie do głowy dziecku, czy nie poliże farby albo nie dotknie jej skaleczoną ręką. O problemie z farbami zawiadomiliśmy już Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów - mówi Przemysław Skory, rzecznik Tesco.
Zbigniew Taborowski, właściciel firmy Karmański z Krakowa, jeden z nielicznych w Polsce producentów farb akwarelowych, podkreśla, że dobrze wykonanym produktem dzieci nie mogłyby się zatruć. - Nawet gdyby oblizały palce lub pędzel - uważa Taborowski. - Trzeba brać poprawkę, że małym użytkownikom nie chce się myć rąk i płukać pędzli. Być może zastosowano zły pigment lub substancję konserwującą. Farby mogły być także źle zabezpieczone przed grzybami i bakteriami.
Te opakowania, które były na półkach, pracownicy Tesco w pośpiechu zdejmowali i przewozili do magazynów. Mają wrócić do producenta.
Trudno podać liczbę sprzedanych zestawów farb, bo Tesco wciąż liczy faktury. Szacuje się, że do uczniów trafiło około 10 tysięcy opakowań. Dotychczas odzyskano kilkadziesiąt opakowań. Zwroty są przyjmowane w punktach obsługi klienta Tesco w kraju. Nie ma znaczenia, gdzie zostały kupione farby, zwracający je nie muszą mieć paragonu, aby odzyskać pieniądze.
Toksyczne farby to już drugi w ciągu ostatniego miesiąca produkt marki własnej wycofywany przez sieć Tesco. W połowie września ze sklepowych półek zniknęły zabawki "mój pierwszy bębenek" za 18,99 zł, także wyprodukowane w Chinach. Zdecydowano się na to, gdyż istniało ryzyko, że zabawka rozpadnie się, a dziecko połknie jej drobne elementy. Także w tym przypadku powiadomiono UOKiK, który bada sprawę.
Decyzje Tesco wzbudziły niepokój klientów, którzy zastanawiają się, czy można mieć zaufanie do produktów marki własnej, które zalewają supermarkety. - Kolejny raz sprawdza się zasada, że nie warto kupować tanich wyrobów - mówi łodzianka Dominika Kamińska. - Lepiej zapłacić parę złotych więcej i cieszyć się bezpiecznymi zakupami.
Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Handlowej w Łodzi w tym roku badał jedynie towary spożywcze marki własnej sieci dużych sklepów Real, Tesco i Carrefour. Zakwestionowano co drugi produkt. Artykułów przemysłowych nie sprawdzano. - Nie mieliśmy skarg na farby akwarelowe z Tesco - informuje Alina Laska, naczelnik wydziału kontroli towarów przemysłowych i usług WIIH w Łodzi. - Dobrze, że w sklepie zorientowali się w miarę szybko co do wady i podjęli prawidłowe działania.
Dodatkowe informacje na temat szkodliwych farb można uzyskać w punkcie obsługi klienta dowolnego marketu Tesco lub pod numerem infolinii 0801-650-650.
Alicja Zboińska