Groził bronią i nie siedzi
Bogdan G., osławiony świadek Andrzeja Leppera w sprawie rzekomego wąglika w Klewkach oraz łapówkarstwa czołowych polityków SLD i PO, bawił ostatnio we Wrocławiu - pisze "GWr".
17.10.2003 | aktual.: 17.10.2003 09:28
Podając się za policjanta wymusił pieniądze od przechodnia, później groził bronią prawdziwym funkcjonariuszom, wywołując strzelaninę. A sąd uznał, że nie trzeba go aresztować.
Bogdan G. pojawił się około godz. 22 w okolicach wrocławskiego Dworca Głównego PKP. Podając się za policjanta zaczepił mężczyznę wychodzącego z jednej z przydworcowych knajpek. "Zażądał, żeby się wylegitymować" - opowiada prokurator prowadząca sprawę Bogdana G. Zabrał mężczyźnie dokumenty i 40 zł.
Kiedy pan G. chował gotówkę do kieszeni, nadjechał patrol policji. Widząc radiowóz, Bogdan G. zaczął uciekać. Jeden z policjantów rzucił się w pościg. G. wyciągając broń, odwrócił się w stronę funkcjonariusza i obelżywymi słowami zagroził, że go zabije. Wtedy policjant oddał strzały ostrzegawcze w powietrze. Uciekiniera udało się zatrzymać. Tych faktów sprzed kilku dni policja nie ujawniła w swoich biuletynach.
"Okazało się, że pistolet był atrapą, ale do złudzenia przypominał prawdziwą broń" - opowiada prokurator.