Groza w podziemiach biblioteki
Ma półtora metra wysokości, kształt prostopadłościanu i stoi w jednym z zamurowanych pomieszczeń w piwnicy budynku biblioteki. – To może być piec, szafa pancerna albo jakaś groźna niespodzianka, którą zostawili po sobie Niemcy – uważają naukowcy.
21.07.2005 | aktual.: 21.07.2005 08:59
Sprawę zbadają saperzy
Władze uczelni wiedzą o trzech zamurowanych pomieszczeniach w piwnicach biblioteki od kilku lat. Tuż po powodzi w 1997 roku do budynku przy ulicy Szajnochy przyszedł dr Józef Adamowski. Badał stopień zawilgocenia ścian. – Porównałem wówczas stare plany budynku ze stanem faktycznym i zauważyłem istotne różnice – mówi naukowiec z Instytutu Budownictwa Politechniki Wrocławskiej. – Brakowało mi trzech pomieszczeń: jednego dużego i dwóch małych. Odkryłem, że zostały zamurowane. Byłem zdziwiony, że nikt wcześniej tego nie zauważył. O wszystkim powiedziałem władzom uczelni. Pomyślałem, że za ścianą może być coś ciekawego: cenne starodruki, dzieła sztuki, może jakiś skarb... O zamurowanych pomieszczeniach przypomniano sobie dopiero wtedy, gdy rozpoczęła się budowa nowego gmachu biblioteki w okolicach mostu Pokoju. Stało się wówczas jasne, że budynek przy Szajnochy będzie wystawiony na sprzedaż. Władze uczelni postanowiły zbadać, co kryje się za ścianą.
Nie wiedzieliśmy, na co możemy trafić, dlatego postanowiliśmy być ostrożni – mówi profesor Jan Kołaczkiewicz, który do marca tego roku pełnił funkcję prorektora do spraw ogólnych. – Uznaliśmy, że najlepiej będzie w tej sytuacji skorzystać z możliwości georadaru, który potrafi prześwietlić ścianę. Chcieliśmy uniknąć rozbijania jej w sytuacji, gdy nie wiemy, co jest po drugiej stronie. Uczelnia zwróciła się o pomoc do wydziału geologii, który ma sondę radarową. Pierwsze badanie wykonano we wrześniu ubiegłego roku, kolejne kilka miesięcy temu. – Okazało się, że w jednym z kątów pomieszczenia coś jest – zdradza profesor Kołaczkiewicz. – Wiemy jedynie, że to obiekt, który ma półtora metra wysokości i jest prostokątny. Nie wiemy, czy to stary piec, pozostałości starej kotłowni czy jeszcze coś innego. Miałem nadzieję, że znajdziemy po drugiej stronie jakieś cenne opracowania naukowe, ale wynik badania wyklucza taką możliwość. Potem pomyśleliśmy, że być może jest to szafa pancerna, kryjąca jakieś skarby. W tej
części budynku była bowiem kiedyś miejska kasa oszczędności. Zakładamy jednak, że Rosjanie, którzy wkraczali do Wrocławia po Niemcach, nie zostawiliby w piwnicach biblioteki żadnych skarbów.
Strzeżone tajemnice
Co w takim razie kryje się w murach piwnicy? Saperzy przypominają, że budynek przy ulicy Szajnochy był bombardowany podczas II wojny światowej. – Na Rynek i jego okolice spadło wiele niemieckich bomb – mówi Przemysław Parol, szef wrocławskich saperów. – Do dziś znajdujemy tam pociski artyleryjskie. Nie tak dawno na ulicy Świdnickiej wykopaliśmy bombę lotniczą, ważącą ćwierć tony. W piwnicach starych budynków nierzadko odkrywamy pozostałości po składach amunicji. Niemcy byli doskonałymi saperami i strzegli swoich tajemnic, zwłaszcza wojskowych. Materiały, których nie mogli wywieźć, zabezpieczali, by nie dostały się w niepowołane ręce. Ładunki wybuchowe zakładali również w pomieszczeniach, w których stały kasy pancerne z drogocennymi przedmiotami. Myślę, że Wrocław może kryć jeszcze wiele takich niespodzianek. Podobnie myśli Bronisław Zathey, prezes wrocławskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. – Wrocław po wojnie właściwie prawie w ogóle nie był badany – tłumaczy. – Wyburzano
zbombardowane budynki, wywożono gruz i budowano od nowa. Nie zaglądano pod ziemię. Poszukiwacze skarbów i historycy niewątpliwie mają w tym mieście co robić. Pod ziemią często ukrywano amunicję i broń, którą przechowywano na lepsze czasy.
Nie zostawią kukułczego jaja
Administracja biblioteki twierdzi, że nic nie wie o wizycie geologów na Szajnochy, mimo że z badań, które wówczas wykonano, naukowcy sporządzili raport. Trafił on na biurko profesora Jana Kołaczkiewicza. – Planowaliśmy poprosić o sprawdzenie piwnic saperów z Wyższej Szkoły Oficerskiej – mówi Jan Kołaczkiewicz. – Moja kadencja skończyła się jednak z początkiem marca i wszystkie obowiązki przekazałem swojej następczyni profesor Urszuli Prasznic, która będzie prorektorem. Powiedziałem jej o znalezisku z Szajnochy – wyjaśnia i dodaje, że uczelnia nie chce nikomu podrzucać kukułczego jaja. Zapewniono nas, że budynek zostanie sprzedany, gdy tajemnica, którą kryją zamurowane pomieszczenia, wyjaśni się.
Nowe władze uczelni, nie chciały komentować tej sprawy. Profesor Prasznic wyjaśniała, że swoje obowiązki zacznie pełnić od początku września i wówczas będzie podejmować stosowne decyzje. Oferta sprzedaży nieruchomości przy ulicy Szajnochy jest już przygotowana. Biuro promocji uczelni dwa miesiące temu skończyło pracę nad prospektem dla inwestorów. Rzeczoznawca jest w trakcie przygotowania wyceny budynku. Na początku kwietnia przyszłego roku planowane jest rozpoczęcie przeprowadzki do nowego gmachu biblioteki, który powstaje w okolicach mostu Pokoju.
Katarzyna Tokarska