Groza na zakręcie
Kierowca krzyknął, że wysiadły hamulce. Na zakręcie autobus przechyliło na lewy bok. Wóz trzymał się jezdni tylko lewymi kołami, a potem z impetem wbił się w ścianę, za którą siedziała Olga Sajdyk z mężem.
22.02.2006 | aktual.: 22.02.2006 08:31
Trzech pasażerów ze wstrząśnieniem mózgu leży w lubińskim szpitalu, piętnastu po zbadaniu i opatrzeniu lekarze puścili do domów. To ofiary wypadku, do którego doszło wczoraj o 14.53 w Osieku. Pełen dzieci autobus relacji Lubin – Niemstów wbił się w stojący na skrzyżowaniu dom. Olga Sajdyk nie może wyjść z szoku. – Byliśmy o dwa metry od miejsca, w które uderzył – mówi. Młodzież wynosiła rannych z autobusu. Nim nadjechały pierwsze karetki, przejeżdżający kierowcy odwozili ich do szpitala. – Koleżanka straciła przytomność. Wyciągnęłam ją i moją siostrę na zewnątrz – opowiada trzynastoletnia Anita Jankun z Buczynki.
Anita Jankun siedziała z koleżanką na przedzie autobusu. Jej starsza siostra, Kamila – trzy siedzenia dalej. Wracały ze szkoły do swojej Buczynki. Zapamiętały krzyk kierowcy, pisk, huk, brzęk tłuczonego szkła i odłamki szyby sypiące się na ludzi. Koło godz. 14 mąż Olgi Sajdyk drzemał w salonie. Żona obudziła go tuż przed wypadkiem. O 14.53 siedzieli na kanapie i rozmawiali, gdy posypały się cegły, z szafki runął telewizor, a do pokoju wjechał pekaes. – Pędził jak wariat – twierdzi pani Olga.
Romuald Osiński, sąsiad Sajdyków, wybiegł na ratunek. Pamięta dzwoniące komórki. – Jakaś dziewczyna trzymała się za brzuch – opowiada Natalia Baran z Miłoradzic. Dzieci wynosiły rannych, zatrzymywały przejeżdżające auta. Ich kierowcy wozili ofiary do szpitala. W autobusie byli niemal wyłącznie uczniowie. O tej porze wóz z Lubina do Niemstowa jeździ wyładowany po brzegi, ale wczoraj pasażerów było mniej. – Na szczęście syn jechał późniejszym – opowiadał w szpitalu Marek Sitarski. Przyszedł z przyjaciółmi po ich dzieci. Troje nastolatków leży na lubińskiej chirurgii z podejrzeniem wstrząsu mózgu. 18 innych po opatrzeniu wróciło do domów. Kierowca wyszedł z wypadku niemal bez szwanku. Był trzeźwy. Nie chciał z nami rozmawiać.
Piotr Kanikowski