Granat w aucie
Chwilę grozy przeżył wczoraj Stanisław
Pasiak, stróż z parkingu przy ul. Krzemienieckiej w Łodzi, który
około godziny 11 zauważył w jednym z odholowanych samochodów...
granat - podaje "Express Ilustrowany".
11.06.2005 | aktual.: 11.06.2005 09:22
Auto trafiło na depozytowy parking, gdyż podczas rutynowej kontroli drogowej okazało się, że właściciel nie ma obowiązkowego ubezpieczenia OC. "Zdębiałem, gdy spostrzegłem, że w schowku w drzwiach renault leży granat" - mówi dziennikowi pan Stanisław, który miał przestawić wóz na parkingu. "Wezwałem policję" - dodaje.
Na miejsce przyjechali funkcjonariusze, którzy ocenili sytuację i zadecydowali o powiadomieniu saperów. "Podejrzenia parkingowego potwierdziły się" - mówi asp. Katarzyna Zdanowska z KMP w Łodzi. "Saperzy wyjęli ze schowka ręczny granat obronny typu F-1 z zapalnikiem" - wyjaśnia.
Ważący ponad 0,5 kg granat ma siłę rażenia odłamkami w promieniu 200 metrów. Ze względu na bezpieczeństwo, w warunkach bojowych powinien być rzucany tylko z okopu. Gdyby wybuchł w samochodzie, zabiłby kierującego i pasażerów - czytamy w "Expressie Ilustrowanym".
Na kilkanaście minut zamknięto ulicę Bandurskiego, na której natychmiast utworzyły się gigantyczne korki. Granat na poligon w okolicy Tomaszowa Maz. zabrali saperzy, którzy odjechali w eskorcie policji - pisze dziennik.