Gorączka przedwyborcza
Podobno wytypowana jest grupa osób
ocenianych jako ciążące na wizerunku partii, których trzeba się
pozbyć. Wszystko to dzieje się w nieformalnych gronach - pisze
"Trybuna".
15.07.2005 | aktual.: 15.07.2005 06:14
Gdybym miał się w takiej grupie znaleźć, nie rozumiałbym, o co chodzi - twierdzi były premier Józef Oleksy. Przed poniedziałkowym spotkaniem zarządu SLD, który ma zatwierdzić listy wyborcze do Sejmu, wielu niedawnych liderów Sojuszu boi się o swoją polityczną przyszłość. Sekretarz generalny SLD Grzegorz Napieralski w rozmowie z gazetą zdementował informacje, jakoby tworzono listy osób "do wycięcia".
Oleksy uważa jednak, że zaliczono go do grona osób mogących zaszkodzić Sojuszowi. Odczytuję to jako rachunek tych, którzy uważają się zawsze za przywódców nieskalanych i bardzo nie lubią, kiedy ktoś ma krytyczne spojrzenie na nich - tłumaczy. Nie chce jednak ujawniać, o kogo konkretnie chodzi. Wiem, że coś się dzieje. Słyszę o jakichś dyskusjach salonowych, kuluarowych, podobno, decyzjach - dodaje "Trybunie".
Jestem zdumiony taką opinią - powiedział gazecie Napieralski. Przypomniał, że o tym, kto zajmie które miejsce na listach wyborczych zdecyduje ostatecznie Rada Krajowa SLD, która zbiera się również w poniedziałek. Takie zasady kształtowania list przyjęliśmy rok temu na kongresie. Oczywiście każdy ma swoją wizję tych list. Władze wojewódzkie mogą mieć swoją, zarząd może mieć swoją - przekonuje na łamach "Trybuny" sekretarz generalny Sojuszu. Zaprzecza, by istniała jakakolwiek lista osób "ciążących na wizerunku partii". (PAP)