Golas w markecie
Była godz. 13, gdy przed wejście do marketu przy ul. Zgierskiej zajechała taksówka, z której wysiadł Igor Marszałek. Miał na sobie tylko szlafrok, slipy i gumowe klapki. W tak niecodziennym stroju skierował się do sklepu, gdzie wystawiono wanny z hydromasażem. W dwóch była woda.
29.04.2004 | aktual.: 29.04.2004 08:36
Mężczyzna szybko zrzucił szlafrok i – nim ktokolwiek zdążył zareagować – zanurzył się w jednej z wanien.
– Czego to sklepy nie zrobią, by zaskoczyć klienta – Zenon Kawecki, jeden z kupujących – świadków zdarzenia, był przekonany, że cała akcja została wyreżyserowana.
Jednak ochroniarze byli równie zaskoczeni, jak pan Zenon. Nie wiedzieli, jak się zachować. Pracownicy sklepu z trudem powstrzymywali śmiech. Poważnie zrobiło się dopiero po pojawieniu się grupy interwencyjnej. Uzbrojeni po zęby ochroniarze grzecznie lecz stanowczo poprosili "golasa", żeby wyszedł z wody. Ten nie wyglądał na speszonego:
– Szlafrok proszę – zadysponował z poważną miną i otoczony przez chichoczących kolegów wymaszerował ze sklepu.
Igor Marszałek wyraźnie nie ma szczęścia. To już trzecie rzucanie monetą. Wcześniej, zamiast zainkasować wygraną, musiał ogolić głowę na łyso (sobota) i w samych tylko slipkach zamówić w restauracji na Retkini żeberka w miodzie (niedziela).
– Rzucaliśmy monetą. Gdyby wypadła reszka, kolega zarobiłby 500 zł. Miał pecha. Orzeł oznaczał zadanie do wykonania – śmieje się Sylwester Kulczyński, który kamerą rejestrował kąpiel kolegi.
– W końcu i tak kiedyś wygram te 500 zł – mówi I. Marszałek. ••••• Od redakcji:
Jedna z popularnych stacji muzycznych nadaje serial, którego bohaterami są młodzi ludzie podejmujący się najdziwaczniejszych zadań, jak choćby striptizu w rytm muzyki z radioodbiornika stojącego na sklepowej półce. W Polsce takich śmiałków dotąd nie było. Jak widać – do czasu...
(sim)