PolskaGłos zza krat

Głos zza krat

Wczoraj, z aresztu w Izraelu, zadzwonił do naszej redakcji Józef Jędruch, do niedawna poszukiwany listem gończym właściciel Konsorcjum Finansowo-Inwestycyjnego Colloseum. Twierdzi, że nie ma żadnych podstaw do wydania go stronie polskiej. Jest przekonany, że w ciągu kilku miesięcy znajdzie się na wolności.

24.08.2003 13:42

- Miejsce, w którym przebywam, trudno nazwać więzieniem - powiedział nam Jędruch. - To właściwie rodzaj obozu, w którym można poczuć się naprawdę swobodnie. Najlepszym dowodem jest fakt, że mogę do was zadzwonić.

Jędrucha w Izraelu broni renomowana kancelaria prawna z Tel Awiwu. Jej właścicielem jest były minister sprawiedliwości David Labay. Sprawę Jędrucha prowadzi Ella Kennedy, ponoć wschodząca gwiazda tamtejszej palestry.

- Z dokumentów, które mamy od pana Jędrucha, jak i tych, które udało się nam ściągnąć z Polski wynika, że nie ma podstaw do ekstradycji naszego klienta - mówi Ella Kennedy. - W dokonywanych przez niego operacjach finansowych trudno doszukać się jakichkolwiek nieprawidłowości. Jeśli ktoś ponosi winę, to na pewno nie pan Jędruch, ale dziurawe prawo, które pozwalało w Polsce na wielkie operacje windykacyjne.

Jędruch jest przekonany, że w ciągu kilku najbliższych tygodni znajdzie się na wolności. Swoje zatrzymanie w ekskluzywnym kurorcie w Jaffie nazywa "nieporozumieniem".

- Tutejsze służby, jeśli mają informację, że ktoś jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym, podchodzą do tego z niezwykłą powagą. Tak było i w moim przypadku. Tutaj bowiem każda osoba poszukiwana takim listem kojarzona jest z terrorystą, który może wysadzić w powietrze setki osób. Teraz jednak widzę, że nawet izraelskie służby żałują, iż w ogóle się w to angażowały - zapewnia Jędruch.

Właściciel Colloseum podtrzymuje, że sprawa jego poszukiwań spreparowana została na potrzeby polityków. Wymiar sprawiedliwości musiał zdjąć z siebie odium nieudacznictwa i jako ofiarę miał wybrać sobie właśnie jego.

Jędruch twierdzi, że w Izraelu znalazł się trochę przypadkiem. Wcześniej, przez wiele miesięcy, przebywał w Republice Południowej Afryki. Do Izraela przyjechał, bo czuje z tym krajem więź emocjonalną. Przekonuje, że jego mama miała żydowskie korzenie, więc i on może po części czuć się Żydem.

- Nie było jednak w tym z mojej strony żadnej manifestacji - mówi. W izraelskim więzieniu, które nazywa obozem, Jędruch ma dobre warunki bytowe. Śmieje się z publikacji w polskiej prasie, jakoby przynoszono mu do celi jedzenie z restauracji.

- Tu normalne wyżywienie jest lepsze niż w niejednej polskiej knajpie - mówi.

Jędruch czeka teraz na wniosek ekstradycyjny, który lada chwila ma otrzymać. Twierdzi, że może to być kolejna kompromitacja polskiego wymiaru sprawiedliwości. Podsumowuje, że lewicy zależy na opinii publicznej i postanowiła rzucić społeczeństwu na żer jego głowę.

Witold Pustułka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)