Głoduje, bo chce dom
Bezdomny łodzianin Piotr Kaźmierczak głoduje pod siedzibą Urzędu Miasta – bo jak mówi – urzędnicy nie pozwalają mu wybudować domu na należącej do niego ziemi. Protestujący mężczyzna rozwiesił kartki z napisami: „Podatki – tak, haracz – nie” i „Zalegalizujcie łapówki”. Siedzi na rozłożonej na chodniku karimacie, na niej śpi.
– Moi rodzice kupili w 1958 roku grunt pod budowę domu – mówi.
05.06.2004 | aktual.: 05.06.2004 08:36
– Zapłacili 127 tysięcy starych złotych. Kiedy zaczęli się starać o pozwolenie na budowę powiedziano im, że to niemożliwe, bo – według planu zagospodarowania przestrzennego – na tym terenie ma powstać przedszkole albo pętla autobusowa. Potem plan zmieniał się co roku. Teraz rodzice są starzy, wymagają opieki. Dali więc swoje mieszkanie córce i u niej zamieszkali. Ja zostałem bez dachu nad głową. Mieszkałem jakiś czas z konkubiną, ale wyprowadziłem się. Moja ziemia leży odłogiem, a ja nie mogę wybudować na niej domu. Przez 45 lat płaciliśmy za grunty podatek w wysokości 50 zł za kwartał. Teraz gmina go umorzyła.
– To wszystko nie tak – zaprzecza Kajus Augustyniak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta. – W latach 50. rodzice tego pana kupili działkę, ale od początku było zapisane, że są to tereny zielone i nigdy nie będzie ich można zabudować. One leżą bowiem w dolinie rzeki! W latach 90. rodzice sporządzili akt darowizny na rzecz syna, ale i wtedy widniał tam zapis, że budowa domu nie wchodzi w grę. Mimo to ten pan rozpoczął kampanię przeciwko Urzędowi Miasta. Wynajął kancelarię prawną, która jednak szybko się wycofała, słał pisma do rzecznika praw obywatelskich i posłów. (mgr)