PolskaGeanta obróbka skrawaniem

Geanta obróbka skrawaniem

- Jestem zszokowany tym zarzutem, nigdy nie groziłem "Geantowi" - zarzeka się 42-letni bydgoszczanin Dariusz K., oskarżony o szantażowanie sieci hipermarketów "Geant Polska" i usiłowanie wymuszenia od nich miliona złotych. Wczoraj przed bydgoskim Sądem Rejonowym rozpoczął się proces w tej sprawie.

Śledztwo prowadził Wydział do spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Oskarżył on 42-letniego Dariusza K. o to, że od 13 września do 10 października 2002 roku w Bydgoszczy i w Warszawie wspólnie z inną nieznaną osobą za pośrednictwem Internetu polecił mieszkance Koronowa, 26-letniej Iwonie K. założenie konta w Banku Śląskim, a następnie pocztą mailową zażądał od dyrekcji "Geant Polska" wpłaty 1 mln zł na wskazane konto, po 20 tys. zł dziennie.

Szantażysta groził podłożeniem bomby zapalającej i zatruciem żywności, jeśli firma nie spełni jergo żądań. W jednym z hipermarketów pracownicy znaleźli nawet dwie butelki po piwie z mieszaniną środka czyszczącego, kwasu solnego i alkoholu. Rezultatem działań terrorysty, przedstawiającego się jako "tojaobrońca" albo "obrońcawrócił", była wpłata przez "Geant Polska" pierwszej raty. Właśnie w banku wpadła Iwona K. Po nitce do kłębka - 10 października ubiegłego roku policyjni informatycy ustalili, że osobą kontaktującą się z nią był Dariusz K. (zbieżność inicjału przypadkowa).

Z zawodu technik obróbki skrawaniem, ojciec dwójki dzieci, do wiosny 2002 roku mieszkał w Koronowie. Pracował jako handlowiec w Makro, jako kasjer w Banku Zachodnim, potem sprzedawał terminale do kart płatniczych, a przed aresztowaniem kierował stacją "Shella" przy ul. Świętej Trójcy w Bydgoszczy. Mimo że zarabiał około 2100 zł brutto, posiadał kilka kont bankowych. Inną jego pasją było odwiedzanie kawiarenek internetowych.

Według prokuratury, mężczyzna nie kontaktował się z Iwoną K. osobiście - dzwonił z budki telefonicznej albo korzystał z łączy internetowych. Dariuszowi K. zarzuca się ponadto przywłaszczenie 22 tys. zł ze stacji "Shella" w Bydgoszczy, której był kierownikiem.

Początkowo mężczyzna nie przyznawał się do niczego. Potem zmienił taktykę - potwierdził, że we wrześniu 2002 roku zabrał z kasy na stacji benzynowej 22 tys. zł, żeby pokryć długi bankowe. Wyraził nawet chęć dobrowolnego poddania się karze - zaproponował dla siebie półtora roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Nie przyznał się natomiast do terroryzmu.

Wczoraj przed sądem Dariusz K. powtórzył: - Nie przyznaję się do szantażowania sieci "Geant Polska", jestem zszokowany tym zarzutem. - Zdarzało mi się robić tam zakupy, kiedyś wysłałem do nich list motywacyjny w sprawie pracy, ale nie dostałem odpowiedzi. Nigdy jednak nie prowadziłem żadnych interesów z tą firmą - podkreślił z naciskiem 42-latek, który stwierdził, że po raz pierwszy widzi Iwonę K.

Oskarżona 26-letnia kobieta także nie przyznała się do winy. Drobna, przestraszona blondynka powiedziała, że szukała dodatkowej pracy i dała ogłoszenie w gazecie. Ludzie, którzy się z nią skontaktowali, przedstawili się jako biznesmeni. Układ był taki, że kobieta w zamian za założenie konta bankowego miała otrzymywać 4 tys. zł miesięcznie.

Teraz sąd zamierza przesłuchać świadków, a także biegłych z dziedziny techniki komputerowej. Dariuszowi K. grozi do 10 lat więzienia, Iwonie K. - o połowę mniej. Kobieta odpowiada z wolnej stopy, mężczyzna od chwili zatrzymania przebywa w areszcie.

jar

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)