Gdzie jest mój syn?
Dwójka młodych ludzi, mieszkańców jednej z
miejscowości nieopodal Leszna, których na początku lat
pięćdziesiątych zatrzymali miejscowi funkcjonariusze UB,
prawdopodobnie została zamordowana i pochowana na terenie
leszczyńskiego Urzędu Bezpieczeństwa - pisze "Nasz Dziennik".
Poznański Instytut Pamięci Narodowej wszczął śledztwo w tej sprawie po tym, gdy do jednego z prokuratorów zgłosił się były funkcjonariusz UB, opowiadając o zbrodni. Nie wiadomo jeszcze, kim byli - jak twierdzi informator - rozstrzelani mężczyźni, ani gdzie znajdują się ich szczątki - relacjonuje "ND".
"Przez długi okres czasu wahałem się, czy ujawnić te fakty, o których dowiedziałem się w 1956 r. Do 1990 r. po prostu obawiałem się o siebie i swoją rodzinę. Obecnie chciałem ujawnić tę sprawę, cały czas bowiem nie dawało mi spokoju, że rodziny tych zamordowanych nawet nie wiedzą, gdzie są groby ich bliskich. Cały czas mam przed oczami matkę tego zamordowanego chłopaka, która próbowała odnaleźć syna" - mówił mężczyzna, który w latach 1956- 1960 pracował w Urzędzie Bezpieczeństwa w Lesznie, woj. wielkopolskie. (PAP)