Gdzie jest dyrektor?
Kiedy wysoki urzędnik MSWiA stracił pracę,
bo pojechał na wycieczkę na koszt prywatnej firmy, minister Janik
skontrolował swój resort. Nie zauważył jednak, że wziąż u niego
pracują dwaj ci sami, wcześniej zwolnieni urzędnicy - pisze "Gazeta Wyborcza".
26.09.2003 | aktual.: 26.09.2003 07:13
W sierpniu z MSWiA wyrzucony został zastępca dyrektora generalnego resortu Zbigniew Zaczyński. Wydało się bowiem, że w maju wyjechał na wycieczkę do RPA na koszt firmy, od której kupował dla ministerstwa sprzęt.
Minister Krzysztof Janik zwolnił go z funkcji dyrektorskiej, ale zostawił na stołku przewodniczącego Rady Kultury Fizycznej przy MSWiA. Jako przedstawiciel tej rady Zaczyński zasiada z kolei w radzie Polskiej Konfederacji Sportu - informuje "Gazeta Wyborcza".
Innym zdymisjonowanym przez Janika urzędnikiem, który wciąż pracuje dla rządu, jest gen. Józef Semik, odwołany z hukiem po "aferze starachowickiej". Jest sekretarzem Międzyresortowego Centrum ds. Przestępczości Zorganizowanej i Międzynarodowego Terroryzmu, ma dostęp do tajemnic państwowych, zarabia ok.10 tys. zł brutto.
Publicysta "Gazety Wyborczej" Wojciech Cieśla zauważa, że odwołanie wysokiego urzędnika, który zachował się podejrzanie lub nieprzyzwoicie, przypominało do niedawna nudny schemat: media ujawniają aferę, a minister tygodniami jak lew bronił swoich ludzi.
Po "aferze starachowickiej" ekipa Leszka Millera zmieniła obyczaje - krytykowanych przez media za łamanie prawa lub niekompetencję urzędników wyrzucano z hukiem, w resortach zarządzano spektakularne kontrole, obwieszając publiczności: u nas nie ma przebacz.
Tymczasem okazuje się, że bohaterowie skandali są zwyczajnie zmiatani pod dywan - konkluduje publicysta "Gazety Wyborczej". (jask)
Więcej: rel="nofollow">Gazeta Wyborcza - Zwolniony urzędnik służy radą ministrowiGazeta Wyborcza - Zwolniony urzędnik służy radą ministrowi