PolskaFundacja z twarzą ministra

Fundacja z twarzą ministra

Łódzki poseł Zbigniew Kaniewski, który ma dbać o skarb państwa, zostawił po sobie fundację pełną długów, z której nawet komornik nie ma co ściągnąć. Chodzi o Fundację "Jutrzenka", która miała walczyć z bezrobociem i rozwijać przedsiębiorczość - donosi "Dziennik Łódzki".

13.03.2004 | aktual.: 13.03.2004 07:38

Według gazety, fundacja zaciąga pożyczki i przyjmuje darowizny. Za partnerów ma wierzycieli, pracowników pozostawionych bez wynagrodzenia oraz komornika. Poseł Zbigniew Kaniewski przez kilka lat był przewodniczącym rady nadzorczej fundacji, ustąpił półtora miesiąca temu, gdy został ministrem skarbu. Nowym przewodniczącym został Jacek Stoliński.

Fundację wyrzucono z Piotrkowskiej 138/140, bo nie płaciła czynszu, a firma "M", która wyposażyła biuro, wysłała pracowników po odbiór niezapłaconych mebli. Komornik z VI rewiru w Śródmieściu na hasło "Jutrzenka" rozkłada bezradnie ręce i odpowiada wierzycielom: "przegrana sprawa, oni niczego nie mają". Trzy postępowania komornicze już zostały umorzone, czwarte jest w toku - informuje dziennik.

Gdy po odejściu Zbigniewa Kaniewskiego do ministerstwa skarbu przewodniczącym fundacji został Jacek Stoliński, nazwisko "Kaniewski" niczym wytrych otwierało mu drzwi do urzędów i firm. "Przecież to był poseł, człowiek z pierwszych stron gazet" - tłumaczy jeden z naciągniętych na pożyczkę przedsiębiorców.

W kampanii do Sejmu w 2001 r. Kaniewski namawiał wyborców do głosowania na siebie: "będę bronił ludzi pracy". "Kiedy patrzyłam na wystąpienia posła Kaniewskiego, ogarniała mnie bezsilna złość" - mówi dziś była pracownica fundacji. Twierdzi, że przez rok nie otrzymywała pieniędzy poza drobnymi kwotami 50, 100 zł, które Stoliński wypłacał, gdy mówiła, że nie ma za co żyć. Na koniec nie dostała nawet świadectwa pracy.

"Byłam u posła Kaniewskiego i tłumaczyłam, że bez świadectwa nikt mnie nie zatrudni. Obrońca pokrzywdzonych zbył mnie" - skarży się w rozmowie z "DŁ". Kobieta dodaje, że przed dwoma laty otrzymała wyrok sądowy, który przyznał jej 25 tys. zł. Do dziś nie może wyegzekwować od fundacji ani pieniędzy, ani świadectwa pracy. Podobny wyrok sądowy ma jeszcze jeden pracownik fundacji, części poborów nie otrzymało też dwóch innych - pisze "DŁ". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)