Trwa ładowanie...
d3ovv31
10-10-2003 08:40

Fińska gala

Groźby pobicia, szantaż pozostawienia poza granicami Polski - to wszystko spotkało trzydziestu muzyków i tancerzy, którzy wyjechali z Krakowa do Finlandii na koncerty Wienner Gala Augustyna Gabora.

d3ovv31
d3ovv31

Polscy i węgierscy członkowie zespołu mieli w planach jedenaście koncertów w filharmoniach i teatrach. Odbyło się dziewięć. - Dziesiątego nie zagraliśmy, bo nie dostaliśmy pieniędzy - opowiada Paweł Siedlik, reprezentujący interesy muzyków.

Do otwartego konfliktu doszło, gdy jeden z członków orkiestry dostał zawału. Gustaw Gabor - tak nazywają organizatora wyjazdu muzycy - nie zgadzał się na wezwanie lekarza. - Nie chciał zawiadamiać nikogo. Potem okazało się, że byliśmy tam "na czarno" - twierdzi jedna z dziewcząt.

Lekkomyślnie, bez umowy

Przed wyjazdem muzycy nie podpisywali z Gaborem żadnych umów. Okazało się to bardzo lekkomyślne. Sami też opłacili ubezpieczenie. Obowiązywało ono jednak tylko do 4 października. Możliwe, że mężczyzna po zawale, który nadal leży w fińskim szpitalu, będzie musiał zapłacić za opiekę medyczną z własnej kieszeni.

Kontrakt na występy w Finladii zawarł z tamtejszym agentem sam Gabor. Gdy muzycy zażądali pokazania kontraktu i wypłaty zaległej gaży za trzy koncerty, usłyszeli, że pieniądze dostaną w grudniu, a z wypłatą zalega fiński agent, a nie Gustaw Gabor. - Cały czas powtarzał, że to on nie dostał pieniędzy od Finów. Ale gdy naciskaliśmy, pieniądze nagle się znajdywały - opowiada Anna Hełbicka, tancerka. - Gdy przygotowaliśmy zobowiązanie wypłaty w grudniu, Gustaw nie chciał go podpisać. Nie dowierzaliśmy mu, bo niektórzy byli z nim w Finlandii trzy lata temu i też nie dostali pieniędzy za koncerty.

d3ovv31

Gdy w teatrze w Tampere muzycy odmówili występu, Gabor zaczął grozić użyciem siły. Stwierdził także, że ten, kto nie zagra, będzie musiał na własny koszt jechać do Polski. Trzem osobom, które udały się na policję, zapowiedział, że nie zapłaci za ich powrót. Na szczęście, pomógł dyrektor fińskiego teatru. Muzycy do końca nie wiedzieli jednak, czy i jak wrócą do Polski. Okazało się bowiem, że nie wnoszono opłat za autokar. - Zastawiliśmy autokarem auto fińskiego agenta na parkingu, żeby nie mógł uciec. Dostaliśmy w końcu pieniądze na powrót do Polski, ale okazało się, że były przeznaczone na hotel. Trzy dni mieszkaliśmy w autokarze i żywiliśmy się kanapkami - opowiadają muzycy.

Ma umowę, ale nie pokaże

W trakcie powrotu do Krakowa muzycy zapowiedzieli organizatorowi wyjazdu, że na parkingu czeka na niego policja. W ostatniej chwili zmienił więc godzinę i miejsce przyjazdu. W rozmowie z nami Gabor podtrzymywał wersję, że z pieniędzmi zalega nie on, a fiński kontrahent i że ma umowę z agentem, na podstawie której pieniądze powinny być wypłacone artystom w lutym. Umowy nie chciał jednak pokazać, tak samo jak kontraktu zawartego z Finami.

Nie odpowiedział też na pytanie, dlaczego niektórzy z członków zespołu czekają na wypłatę pieniędzy za tournee sprzed trzech lat. Na zarzuty o szantaż i groźby użycia siły odmówił odpowiedzi twierdząc, że to on został pokrzywdzony. - Załatwiłem im koncert w Tampere, w pięknym, wielkim teatrze. Wszyscy byli gotowi, a oni odmówili wyjścia na scenę. To mają być artyści?! - pyta Gabor.

Chcą ostrzec innych

Jak twierdzą członkowie zespołu, Augustyn Gabor jest winien kilkunastu osobom po kilka tysięcy złotych. Zamierzają oddać sprawę do sądu. Chcą także porozumieć się z fińskimi teatrami oraz miejscami, gdzie organizator gali szuka muzyków - akademiami muzycznymi, teatrami, orkiestrami.

- Najważniejsze, żeby nikt więcej nie dał się oszukać - mówią.

Monika FRENKIEL

d3ovv31
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3ovv31
Więcej tematów