"Filut" i jego drużyna
"Mieliśmy z tego niezłą brechę. Gościu wchodził na lekcję i od razu miał łzy w oczach" - opowiada rozbawiony "Budzik", jeden z uczniów toruńskiego technikum, znęcających się przez pół roku nad swoim anglistą. Kim są jego koledzy i koleżanki z klasy? Usiłowali się tego dowiedzieć reporterzy "Gazety Wyborczej".
Sprawa wyszła na jaw, ponieważ uczniowie "dla zabawy" nagrali przebieg jednej z lekcji. Pedagog był szarpany i wyzywany, uczniowie próbowali wiązać mu ręce sznurkiem, przewrócili jego biurko, założyli mu na głowę kosz na śmieci i wycierali jego twarz gąbką do tablicy. Dlaczego to zrobiliście? - pyta "Gazeta Wyborcza" uczniów, którzy przez pół roku znęcali się nad nauczycielem. "Nie wiem" - odpowiada Paulina, która w trakcie nagrywania filmu prowokowała nauczyciela, masując mu plecy.
Jej klasowy kolega "Budzik" był bardziej rozmowny - "Szczerze? Bo się bardzo dobrze bawiliśmy. Wszyscy, bez wyjątku. To autentycznie nas rozwalało. Skoro nauczyciel sobie daje tak robić, no to jest okej. Jechaliśmy go przez rok. Mieliśmy z tego niezłą brechę" - mówi uczeń.
Zapytany o reakcję nauczyciela odpowiada - "Gościu wchodził na lekcję i od razu miał łzy w oczach, jak jeszcze stał w drzwiach. Takie były jaja".
"Gazeta Wyborcza" pisze, że wychowawca, z którym wcześniej umówili się na rozmowę, przysłał im SMS: "Przepraszam, dyrekcja zabroniła mi kontaktów z mediami, proszę nie dzwonić". Podobną taktykę przyjęli uczniowie i ich rodziny - zero kontaktów z prasą. W piątek jeden z uczniów drewnianym głosem przeczytał czekającym na korytarzu dziennikarzom "oświadczenie": "Jest nam z tego powodu bardzo przykro. Jesteśmy gotowi ponieść karę. Tylko chcemy, żeby dyrekcja i nasz wychowawca nie ponieśli za to kary. Oni nie mieli z tym nic wspólnego, tylko my jesteśmy za to winni, oni nic o tym nie wiedzieli". O angliście ani słowa - pisze "Gazeta Wyborcza". (uk)