Faszerowany przez mamusię
Pewna Włoszka tak intensywanie faszerowała swego 14-letniego syna wieloma niepotrzebnymi specyfikami, że osiagnął on wagę 140 kg, nie był w stanie chodzić i w końcu musiał zostać zabrany do szpitala - doniosły włoskie media.
Gospodyni domowa z miasteczka Pavia w pólnocnych Włoszech, niedaleko Mediolanu, nie posyłała jedynaka przez ponad rok do szkoły, podając mu pigułki i napoje lecznicze, który miały go ochronić przed chorobami, które - jak się matce zdawało - zagrażały mu.
Policję zawiadomili nauczyciele, kiedy matka chciała zwolnić syna ze szkoły na kolejny rok. Jeden z funkcjonariuszy powiedział dziennikowi "Corriere della Sera", że chłopiec był w fatalnym stanie, spuchnięty w sposób przekraczający wyboraźnię i nie mógł się poruszać. "Natychmiast wezwaliśmy ambulans" - dodał policjant.
Lekarze odkryli we krwi chłopca leki na bazie kortyzonu, hormonu kory nadnerczy. Są one używane do leczenia wielu chorób, jednak podawane w dużych ilościach mogą spowodować opuchliznę i brak równowagi w metabolizmie. Po kilku miesiącach przebywania chłopca w szpitalu, lekarze byli zdziwieniu utrzymującym się niebezpiecznie wysokim poziomem substancji chemicznych w jego krwi.
Co więcej odkryto, że matka chłopca, niby to przynosząc mu domowego wypieku ciasteczka, przemycała w nich kolejne dawki lekarstw, które powoli zabijały jej syna.
Według lekarzy kobieta cierpi na syndrom Muenchausena, który objawia się tym, że chorzy nań powodują dolegliwości u innych, by mogli ich leczyć. Miejscowy sąd ograniczył prawa rodzicielskie matki.