PolskaFałszywe konta „Baraniny”

Fałszywe konta „Baraniny”

Piotr P., świadek na procesie "Inki", oskarżonej o pomoc w zabójstwie Jacka Dębskiego, zeznał przed sądem, że na polecenie domniemanego zleceniodawcy zbrodni - "Baraniny", zakładał w Austrii bankowe konta na swe nazwisko, zarejestrował też na siebie luksusowe auto dla Jeremiasza B.

22.04.2003 | aktual.: 22.04.2003 15:12

Dębski zginął w nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 r. przed restauracją w Warszawie. Według prokuratury, z lokalu wywabiła go Halina G., zwana Inką, na polecenie Jeremiasza B. Zabójstwa miał dokonać Tadeusz M. - "Sasza", który - gdy postawiono mu taki zarzut - powiesił się w celi aresztu.

50-letni Piotr P. ma kartę stałego pobytu w Austrii, pod Wiedniem pracuje jako blacharz w warsztacie samochodowym. W tym należącym do Austriaka zakładzie zatrudniony jest również Jeremiasz B. - oficjalnie jako pracownik, ale ze zgromadzonych w sprawie akt wynika, że to on "pociąga tam za wszystkie sznurki" i pod przykrywką tej pracy dokonuje innych operacji.

Gdy kilka dni po zabójstwie Piotr P. jechał do swej rodziny w Polsce, by spędzić razem święta wielkanocne, "Baranina" wręczył mu kopertę i kartkę z numerem telefonu do Tadeusza M. Mieli się skontaktować, gdy P. będzie już w Polsce; tak też się stało. "Koperta była podłużna, nie wiem co było w środku. Raczej jedna kartka, na pewno nie plik pieniędzy czy dokumentów" - mówił P. na przesłuchaniu u austriackiej żandarmerii.

Spotkali się na stacji benzynowej koło Siewierza, P. wręczył "Saszy" kopertę, oddał też kartkę z zapisanym numerem telefonu. "Tadeusz mówił, że w telewizji pokazywali tę knajpę, gdzie zastrzelono Dębskiego, pytał mnie czy wiem co się wydarzyło. Ja mówiłem, że wiem z radia, ale nie chciałem rozmawiać, bo spieszyłem się do domu. Pożegnaliśmy się życzeniami wesołych świąt"- opowiadał sądowi Piotr P.

Na początku przesłuchania świadek twierdził, że nigdy nie wykonywał dla "Baraniny" żadnych nietypowych przysług. Kiedy jednak pojawiły się szczegółowe pytania, okazało się, że założył on na swoje nazwisko dwa konta bankowe ze skrytkami, w których Jeremiasz B. prawdopodobnie przechowywał pieniądze - m.in. ze swych niewyjaśnionych do końca rozliczeń z Dębskim oraz innymi osobami.

"Nie wiem co było w skrytkach, bo pan B. przynosił tam czarne foliowe worki i coś w nich było" - mówił Piotr P. Generalnie twierdził, że nie miał nic wspólnego z interesami B., ale później znów okazało się, że zarejestrował na swoje nazwisko luksusowego mercedesa, którym sam nie jeździł. Auto zostało potem zarejestrowane jako własność ambasady Liberii w Bratysławie i używał go "Baranina" - jako liberyjski dyplomata (na poprzedniej rozprawie okazało się, że on i kilku jego kompanów uzyskało dyplomatyczny status tego państwa).

We wtorek zeznawał także Jacek S. - znajomy konkubiny "Saszy", aresztowanej niedawno za składanie fałszywych zeznań na procesie "Inki". Jacek S. potwierdził, że od grudnia zeszłego roku kobieta namawiała go oraz jego dziewczynę, aby powiedzieli przed sądem, że w dzień zabójstwa Dębskiego byli razem z nią oraz Tadeuszem M. w ich domu w Libiążu, co dawałoby zabójcy alibi na czas popełnienia zbrodni. (reb)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)