Emigracyjny zarząd PSL
Kto rządzi w naszej partii? - coraz
częściej pytają działacze PSL. Obawiają się, że prezesowi nie uda
się pogodzić kierowania partią z wykonywaniem mandatu posła do
Parlamentu Europejskiego - podaje "Rzeczpospolita". Wszystko
jest pod kontrolą - odpowiada Janusz Wojciechowski i zapewnia, że
nie zrezygnuje z prezesury.
Poniedziałek, godziny południowe, gmach PSL przy ul. Grzybowskiej w Warszawie. Korytarz, w którym zasiadają szefowie partii, wyludniony. Nie ma prezesa Janusza Wojciechowskiego, bo jest w Brukseli. Podobnie wiceprezesi Zbigniew Kuźmiuk i Zdzisław Podkański. Na co dzień zastępuje ich trzeci wiceprezes Sławomir Juszczyk, ale chwilowo też jest nieobecny. Pojechał do Sejmu. Zamknięte są drzwi prowadzące do gabinetu przewodniczącego rady naczelnej Jarosława Kalinowskiego. Tylko przed budynkiem przy niewielkim stoliku dwoje młodych ludzi zbiera podpisy pod apelem o wycofanie wojsk polskich z Iraku - pisze dziennik.
Sytuacja w PSL budzi coraz większe zaniepokojenie działaczy stronnictwa. Notowania partii są bardzo złe. Czy uda się je poprawić, skoro trzech najważniejszych ludzi w partii tyle czasu musi przebywać za granicą? - zastanawia się "Rzeczpospolita". Prezes i wiceprezesi powinni sobie odpowiedzieć na pytanie, czy są w stanie temu podołać - mówi były sekretarz NKW Jan Bury. W moim przekonaniu pogodzić im tego wszystkiego nie będzie łatwo. Już teraz widać, że w tygodniach, gdy obraduje Parlament Europejski, PSL jest dużo mniej aktywne - dodaje członek NKW Janusz Piechociński. W naszej polskiej polityce trzeba być cały czas obecnym i dostępnym dla mediów, a Parlament Europejski absorbuje. Jeśli obecny sposób funkcjonowania kierownictwa się nie zmieni, PSL będzie trudno nadrobić stracony czas - dodaje.