Ekspert: śmierć Basajewa wywoła odwet
Śmierć przywódcy czeczeńskich separatystów
Szamila Basajewa nie przyczyni się do zakończenia wojny w
Czeczenii, a w bliższej lub dalszej perspektywie wywoła akcje
odwetowe - uważa ekspert od spraw terroryzmu dr Krzysztof
Karolczak z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zakładając, że informacja o zabiciu Basajewa jest prawdziwa, bo wieści o tym pojawiały się już w przeszłości wielokrotnie, można ocenić, że nie przyniesie ona pokoju, a wręcz przeciwnie, wywoła zemstę - pojedynczych osób lub określonych grup - ocenił Karolczak.
Jego zdaniem, wzrost nastrojów antyrosyjskich może nastąpić zarówno w Czeczenii, jak i Rosji. Doświadczenie uczy: było już i zajęcie teatru, i bomby na stacjach metra, i uprowadzanie samolotów - wskazał.
Karolczak podkreślił, że terroryzm polityczny i walka zbrojna nie znoszą próżni, więc z pewnością w miejsce Basajewa pojawi się ktoś nowy.
Jego zdaniem, Basajew był przywódcą bardziej wojskowym niż politycznym - komendantem głównodowodzącym oddziałami partyzanckimi, któremu podporządkowywali się lokalni przywódcy i symbolem walki zbrojnej.
Basajew był od lat otoczony nimbem bojownika. Z wielu zamachów wychodził cało; niektórym osobom wydawał się bardziej mitem niż rzeczywistym człowiekiem. Istniał w masowej świadomości. Przez jakiś czas nie było właściwie wiadomo, czy żyje, czy też nie. Był ostatnim z wielkich, bo pozostałych Rosjanie zlikwidowali - ocenił.
O ile w Czeczeni, ludzie często popierali Basajewa; to zamachy do których organizacji się przyznawał lub które popierał, np. na Dubrowce czy w Biesłanie, nie przysporzyły sprawie czeczeńskiej sympatii opinii światowej - dodał.
Jego zdaniem, po zamachach z 11 września 2001 r. Rosja dostała od Zachodu w ramach tzw. wojny z terroryzmem wolną rękę do załatwienia sprawy w Czeczeni i w tę sprawę w zasadzie nikt się nie wtrącał.
Także w Polsce - jego zdaniem - Czeczeńcy, wyznawcy Allaha, nie są popierani z sympatii dla idei tolerancji. Polakom podoba się fakt, że walczą z Rosją. To wyraz polskiej rusofobiii; my popieramy wszystkich, którzy walczą z Rosją, nieważna skąd przychodzą - dodał.