Dziki zaatakowały ludzi
Stado rozwścieczonych dzików wbiegło na
teren zakładów przy ul. Partyzanckiej 57 w Pabianicach i
zaatakowało ich pracowników - informuje "Express Ilustrowany".
24.10.2006 | aktual.: 24.10.2006 16:31
Przerażeni ludzie wchodzili na dachy, zaś zwierzęta szalały na placu, a nawet w pomieszczeniach. Wszędzie było pełno krwi i szkła z powybijanych szyb. Robertowi Dobrzyńskiemu odyniec wbił kieł w łydkę...
W sobotę po godz. 16 dwie lochy, dwa odyńce i siedem warchlaków niespodziewanie pojawiło się w pobliżu krajowej "czternastki". Przebiegły ją i wpadły na plac przez otwartą bramę.
Po prostu szok!- opowiada Piotr Jach, świadek zdarzenia. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Dziki zaczęły biegać po całym terenie i były agresywne. Wszyscy wpadli w panikę. Kto mógł, ratował się, wskakując na dachy i ryglując drzwi - relacjonuje.
Zaczęły gryźć samochód szefa i nagle rzuciły się w moją stronę - opowiada ofiara dzika. Byłem już prawie w drzwiach, gdy jeden mnie dopadł... Szef w ostatniej chwili zamknął drzwi przed resztą stada. Wskoczyliśmy na regały i biurka, a dzik buszował kilka minut po pralni, po czym wbiegł po schodach na dach... - opowiada.
Na pomoc została wezwana policja, straż miejska. Jednak dopiero leśniczy Bogdan Kolasiński i dwóch członków koła łowieckiego wypędzili dziki z miasta. Aby przeprowadzić je przez jezdnię oraz dla bezpieczeństwa kierowców, na kilkadziesiąt minut policja wstrzymała ruch na ul. Partyzanckiej (pomiędzy ulicami Konstantynowską i Piłsudskiego). Zwierzęta wyprowadzono tam, skąd prawdopodobnie przyszły - na pola za zakładem Philips. (PAP)