Dziesięciolatek zbierał haracz
Przez prawie dwa miesiące 10-letni uczeń
Szkoły Podstawowej w Ornontowicach wymusił od swojego rówieśnika i
kolegi z klasy 780 złotych. Ten bulwersujący proceder ustał
dopiero teraz, kiedy rodzice jednego z chłopców zgłosili sprawę
policji - pisze "Dziennik Zachodni".
04.03.2006 | aktual.: 04.03.2006 08:01
Wymuszający pieniądze zagroził koledze, że jeśli nie będzie mu ich oddawał, zostanie pobity przez jego starszych braci - mówi kom. Grzegorz Rudek, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Mikołowie. Były to małe kwoty, dlatego rodzice początkowo nie zauważyli, że ich syn przekazuje komuś kieszonkowe. Kiedy jednak któregoś dnia zabrał z domu kilka bonów towarowych o wartości 700 złotych, zorientowali się, że coś jest nie tak.
Sprawa się wydała, ale postanowili załatwić ją polubownie, bez powiadamiania policji i szkoły. Udali się do rodziców chłopca, który wymuszał pieniądze i w rozmowie postawili warunek, aby ci nie tyle im zwrócili pieniądze, ile przekazali pewną kwotę na rzecz Dom Dziecka w Orzeszu.
Wyznaczyli termin, ale pieniądze nie zostały przekazane. Co więcej, dowiedzieli się, że wymuszanie trwa nadal i ich syn jeszcze czterokrotnie przekazał kwotę 60 złotych. I wówczas postanowili zgłosić sprawę policji.
Działo się to poza szkołą - dodaje Gizela Siedlaczek, dyrektor Szkoły Podstawowej w Ornontowicach. - O sprawie dowiedzieliśmy się od rodziców jednego z chłopców, którzy poinformowali nas, iż przekażą sprawę policji. Obaj uczniowie są z tej samej klasy, spotykali się w drodze do i ze szkoły. Taki przypadek zdarzył się po raz pierwszy. Niedawno przeprowadziliśmy w klasach ankiety, które służą do monitorowania zachowania uczniów. Nie było w nich niczego, co mogłoby sugerować, że coś takiego może się zdarzyć.
Okoliczności sprawy bada mikołowska policja, która ma wyjaśnić czy nie było innych przypadków wymuszeń. Potem trafi ona do Sądu dla Nieletnich w Mikołowie. (PAP)