Dzieci cudem ocalały
Przyczepa, która odłączyła się od tira zmiotła z powierzchni ziemi przystanek autobusowy w Imiełkowie koło Turku. Pięcioro dzieci czekało na tam na szkolny autobus. Zamiast do szkoły – trafiły do szpitala.
11.04.2006 | aktual.: 11.04.2006 08:49
Poniedziałek, godzina 8.00. 14-letnia Patrycja idzie na przystanek autobusowy, na którym codziennie spotyka się z innymi dziećmi z Imiełkowa, które dowożone są do Szkoły Podstawowej i Gimnazjum w oddalonym o kilka kilometrów Grzymiszewie. Tego dnia dzieci do szkoły nie dojechały. Tuż po godzinie 9.00 przystanek zamienił się w gruzy. – Wychyliłam się na chwilę, żeby zobaczyć czy jedzie nasz autobus. Nie było go, ale za to leciała wprost na nas ciężka, odczepiona przyczepa. Pamiętam jeszcze straszny huk i ból głowy – opowiada Patrycja, która została najciężej ranna w tym wypadku.
Na przystanku było jeszcze czwórka uczniów. Wszystkie odwieziono na oddział chirurgii dziecięcej szpitala w Koninie. Czworo z nich: dwie siostry w wieku 8 i 10 lat, chłopiec oraz dziewczynka w wieku 10 lat mają się dobrze. Odniosły niewielkie rany, otarcia naskórka, stłuczenia, a jedna dziewczynka ma złamaną nogę. Jeszcze przed świętami wrócą do domów. W najgorszym stanie jest Patrycja, u której podejrzewa się wstrząśnienie mózgu i złamanie miednicy. Dziewczyna ma także ranę na głowie, po tym jak zawalił się na nią dach przystanku.
Wszystkie dzieci dopiero wychodzą z szoku. – Jeden chłopiec był tak przestraszony, że pobiegł daleko w pole i dopiero po paru minutach ktoś go przyprowadził na miejsce wypadku, żeby lekarz go opatrzył. Drugi dzieciak tak strasznie płakał, że nie można go było opatrzyć – dodaje Robert Bącała, rzecznik komendanta powiatowego straży pożarnej w Turku.
Anioł Stróż czuwał
– Kiedy zadzwoniono do mnie, że Patrycja miała wypadek, nogi z nerwów odmówiły mi posłuszeństwa. Patrycja to jedynaczka. Trudno opisać co czułam. Rano córka poprosiła mnie żebym ją odwiozła do szkoły. Jakby coś przeczuwała. Cieszę się, że córka żyje i słów mi brak jaka jestem szczęśliwa, że te dzieci wyszły cało z takiego wypadku – mówi wzruszona pani Ewa, mama Patrycji. – Jak ja się przestraszyłam, kiedy mi powiedziano, że dziecko miało wypadek, to mi całe życie przed oczami przeleciało. A jak zobaczyłam ten przystanek, a raczej gruzowisko, to wiem, że każdy ma swojego anioła stróża – mówi pani Maria, matka innego z rannych dzieci.
Dlaczego się odczepiła?
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że od jadącego TIR-a, którym kierował 36-letni mieszkaniec gminy Tuliszków, z nieznanych jeszcze przyczyn, odłączyła się naczepa, która z ogromną siłą uderzyła w przystanek. Na szczęście naczepa była pusta – Dzieci miały dużo szczęścia, bo przyczepa uderzyła w przystanek, a nie w nie. Przysypał je gruz i dzięki temu ocalały. Przyczepę zabezpieczyliśmy i zostanie ona zbadana przez biegłego, który ustali przyczyny wypadku – informuje Jolanta Skonieczna z KPP w Turku.
Adam Kapyszewski, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej szpitala w Koninie:
Stan dzieci jest dobry. Naprawdę miały wiele szczęścia. Oprócz otarć, stłuczeń i szoku, nic innego im nie dolega. Zostaną u nas na obserwacji. Najbardziej poszkodowana jest 14-letnia dziewczynka, u której podejrzewamy wstrząśnienie mózgu i złamanie miednicy. Ale i ona dojdzie wkrótce do siebie.
Gazeta Poznańska Agata SZCZEPANIAK-KAMIŃSKA