PolskaDziałki pod ostrzałem

Działki pod ostrzałem

Henryka Charewicz przez trzy lata zebrała
ponad tysiąc piłeczek golfowych. Gromadzi je w dwóch dużych
wiadrach, dwóch mniejszych i w kilku foliowych torbach. Każdego
dnia między grządkami truskawek rosnącymi na działce zbiera
kolejne. W kolejce czekają następne pojemniki. Zbieranie piłek
golfowych to jednak nie ekscentryczne hobby pani Henryki. To
konieczność - pisze "Głos Wielkopolski".

31.08.2004 | aktual.: 31.08.2004 08:26

W pod poznańskim Przeźmierowie tuż za płotem jej posesji powstało pole golfowe. Przez cztery lata kobieta jest "bombardowana" piłeczkami. Z miejsca, w którym golfiści uderzają piłkę, do jej działki jest około 150 metrów. Doświadczony zawodnik potrafi posłać piłkę na znacznie dalszą odległość. W maju 2003 roku Henryka Charewicz zbierała wiśnie na swojej działce. Nie dokończyła jednak pracy. W głowę uderzyła ją mała biała piłeczka, o średnicy czterech centymetrów - informuje "Głos Wielkopolski".

Całe szczęście, że odbiła się jeszcze od drzewa i dopiero potem trafiła we mnie - opowiada kobieta. W szpitalu okazało się, że ma ranę ciętą głowy. To jednak nie był koniec kłopotów. Piłki zaczęły "atakować" również dach altanki, okna a także karoserię jej Opla. Właściciel pola golfowego wymienił, co prawda, Charewiczom podziurawiony dach, ale tylko od strony swojej siedziby. Na nowym pokryciu, położonym w zeszłym roku, widać już pierwsze zniszczenia - podkreśla "Głos Wielkopolski".

Uderzona mocno piłka może osiągać prędkość nawet 200 kilometrów na godzinę. Nie jest przy tym lekka. Waży prawie 46 gramów. Piłki spadają również na inne posesje. Sąsiadka pani Henryki, zamiast ryb, wyłowiła ze swojego stawu aż trzydzieści piłeczek. Te, które spadną na działki, stanowią dla "Trawan Golf Club", właściciela pola golfowego, spory ubytek. Tym bardziej, że w ciągu dnia wybija się około trzech tysięcy piłek. Aby temu zaradzić, firma zaczęła je skupować. Płacono 50 groszy od sztuki. Później cena spadła do 20 groszy. Pomysł okazał się jednak nietrafiony, choć interes nieźle funkcjonował - zaznacza "Głos Wielkopolski".

Na działkę Henryki Charewicz po piłki zaczęły włamywać się dzieci. Jak mówi Leszek Kolasiński, prezes "Trawan Golf Club", niektórzy kradli je także z pola golfowego. Ostatecznie skup został zlikwidowany. Problem jednak pozostał. Dzierżawimy grunty od lotniska "Ławica". Ze względu na bezpieczeństwo ruchu lotniczego, nie możemy podwyższyć wysokiego na cztery metry płotu - tłumaczy Leszek Kolasiński. - Prosimy więc golfistów, by ustawiali się w taki sposób, żeby piłki nie lądowały w ogródkach. No, ale zwłaszcza początkujący gracze mają czasami problemy z celnością - dodaje prezes.

Henryka Charewicz o rozwiązanie problemu z piłkami poprosiła policję, straż miejską oraz prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego. Jak mówi, wszyscy odpowiedzieli, że ma szukać sprawiedliwości w sądzie - ujawnia "Głos Wielkopolski". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)