Drugi numer Sadowskiej
Małgorzata Sadowska, bydgoska bizneswoman,
jest numerem dwa zarówno na ławie oskarżonych w procesie byłego
wiceministra MON Romualda Szeremietiewa, jak i na lubelskiej
liście Samoobrony do europarlamentu - pisze "Gazeta Wyborcza".
07.05.2004 | aktual.: 07.05.2004 05:48
Dlaczego wybraliście osobę z Bydgoszczy, do tego oskarżoną w głośnej aferze? - zapytała gazeta posła Mariana Kwiatkowskiego, szefa lubelskiej Samoobrony. "Partia jest jak rodzina, nieważne, czy ona jest z Gdańska, czy z Krakowa. A że jest oskarżona, to pierwsze słyszę. Z Warszawy ktoś ją wybrał... rada krajowa. Nie wiem dokładnie... Może w Bydgoszczy wiedzą?" Piotr Ostrowski, szef biura Samoobrony w woj. kujawsko-pomorskim: "Kandydaci wypisywali oświadczenia, że nie toczą się przeciwko nim żadne postępowania karne. Wychodzi, że nas oszukała" - mówi - podaje dziennik.
Sadowska - 44 lata, pedagog, kiedyś bydgoska radna AWS - jest oskarżona o współudział w korumpowaniu wicedyrektora Wojskowych Zakładów Lotniczych w Bydgoszczy płk. Tadeusza Kasprzaka. Zdaniem warszawskiej prokuratury apelacyjnej w 2000 r. razem z Szeremietiewem namawiała go do podpisania lukratywnej umowy ze swą firmą - Masad. Masad miał pośredniczyć w dostarczaniu zakładom części do samolotów. W zamian Sadowska, powołując się na wpływy w MON, miała obiecać Kasprzakowi awans na dyrektora. Pułkownik nie zgodził się na kontrakt z Masadem, Szeremietiew zwolnił go ze stanowiska - przypomina gazeta.
Nowy szef WZL Jan Żuk zawarł umowę z firmą Sadowskiej. Część zysków z tego właśnie kontraktu miała trafić do kieszeni Szeremietiewa. Jak twierdzi prokuratura, Sadowska przekazywała ministrowi pieniądze w jego mieszkaniu. Dwa tygodnie temu do warszawskiego sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko Szeremietiewowi i Sadowskiej. Kandydatce Samoobrony grozi do 5 lat więzienia. Sadowska nie przyznaje się do winy. Nie chce rozmawiać z "Gazetą" - pisze dziennik.
Janusz Maksymiuk, szef biura Samoobrony i bliski współpracownik Leppera, zarzeka się, że nigdy nie słyszał o zarzutach wobec lubelskiej kandydatki: "Jeśli są prawdą, do jutra podejmiemy jakieś decyzje. Jak partia ma poparcie, to do niej lgną jak muchy do lepu. Tylko problem jest taki, że lista już zarejestrowana..." - mówi - podaje "Gazeta Wyborcza". (PAP)