"Drogówka" w prokuraturze
Prokuratura zbada sprawę fotoradaru i przecieku utrwalonego w nim zapisu do mediów. Poszło o to, że urządzenie zarejestrowało samochód zastępcy komendanta wojewódzkiego, znacznie przekraczający dozwoloną prędkość, co przypadkowo wychwycili dziennikarze - ujawnia "Gazeta Pomorska".
W podtoruńskim Czarnowie służbowy volkswagen passat prawie dwukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość (gnał ponad 120 km na godz.). Na tylnym siedzeniu samochodu jechał Jacek Walczak, zastępca komendanta wojewódzkiego. I to zdjęcie zupełnie przypadkiem zauważył, w trakcie realizacji materiału o wypadkach drogowych, dziennikarz bydgoskiej telewizji.
Po emisji programu naczelnik toruńskiej "drogówki" podinsp. Andrzej Zwoliński był na dywaniku w komendzie w Bydgoszczy i gęsto się tłumaczył. Zdaniem policjantów z inspektoratu, którzy badali sprawę, doszło do ujawnienia tajemnicy służbowej.
Podobnego zdania jest Mirosław Bieńkowski, szef toruńskich stróżów prawa, który od początku twierdził, że w ręce dziennikarza dostały się dane, których nie miał prawa pozyskać. Zapowiedział także, że skieruje sprawę do prokuratury, co też uczynił.