Dramatyczna debata w Sejmie
"Wotum w cieniu Ałganowa" (Rzeczpospolita),
"Triumf Ałganowa" (Gazeta Wyborcza), "Kres prezydentury" (Życie),
"Ałganow nie przeszedł" (Trybuna), "Zamach w Sejmie" (Fakt) - to
tylko niektóre tytuły sobotniej prasy, po burzliwym , obfitującym
w zaskakujące propozycje i rozstrzygnięcia piątkowym posiedzeniu
Sejmu.
16.10.2004 | aktual.: 16.10.2004 07:32
Zwykle, gdy rząd dostaje wotum zaufania od parlamentu, jest to powód do zadowolenia i ulgi. Zapowiada bowiem polityczne uspokojenie i daje gabinetowi pełniejszą możliwość realizacji programu, pisze w "Rzeczpospolitej" Krzysztof Gottesman. Do rządu Marka Belki ta reguła jednak nie przystaje. Uzyskanie przez gabinet wotum zaufania, to - zdaniem komentatora - przejaw choroby Sejmu i klasy politycznej, która w swej większości, choć ma minimalne poparcie społeczne, wyżej stawia trwanie przy władzy i ukrywanie za wszelką cenę kompromitującej rzeczywistości niż dobro państwa i jego sanację. Tę mogą przynieść tylko przeprowadzone jak najszybciej wybory i stworzenie nowego, stabilnego układu politycznego.
Opozycji nie udało się ani obalić rządu, ani odwlec głosowania wotum zaufania dla Belki. Doprowadziła jednak do awantury, której pretekstu dostarczyło wyjaśnienie okoliczności spotkania Kulczyka z Ałganowem, pisze w "Gazecie Wyborczej" Rafał Kalukin. Według niego partie przymierzające się do przejęcia władzy posunęły się do próby destabilizacji głównych organów państwa. Po Giertychu, który jako pierwszy rozhuśtał Sejm, można się było tego spodziewać. To polityk wprawiony w awanturach. Ale pałeczkę pierwszeństwa przejął typowany na premiera Jan Rokita. Obaj politycy musieli mieć świadomość, że związek między spotkaniem Kulczyka z Ałganowem w 2003 r. a rządem Belki jest żaden. Logika Rokity i Giertycha jest czytelna: jeśli rzucimy agenturalne podejrzenia w stronę prezydenta, to odpryski trafią w całą koalicję, tak jak było w sprawie "Olina", gdy premiera Oleksego oskarżono o kontakty z rosyjskim szpiegiem Ałganowem. Niestety, trudno mieć złudzenia, że tę logikę wojny ktokolwiek jest w stanie dziś zatrzymać.
Polowanie będzie więc pewnie trwać. Ze szkodą dla państwa, samych polityków i nas wszystkich, konkluduje autor komentarza "Gazety Wyborczej".
Na łamach "Życia" Tomasz Wołek pisze, że powrót Ałganowa do gry polskimi kartami - i to w okolicznościach tak drastycznych - zaczął otwierać wielu ludziom oczy na prawdziwy sens głośnej publikacji tej gazety z 1997 r. Powtórzę zatem raz jeszcze, pisze redaktor naczelny pisma: myśmy wówczas nie ostrzegali przed Aleksandrem Kwaśniewskim ani też dybali na jego dobre imię. Odwrotnie. Ostrzegaliśmy właśnie przed grasującym po Polsce Ałganowem, który już wtedy próbował mieszać w naszych sprawach. Niestety - dzisiaj się to potwierdza - mieliśmy rację. Jak widać Ałganow nie tylko nie zaprzestał swojej aktywności, ale ją brutalnie zintensyfikował.
Na przeciwległym biegunie politycznym, Krzysztof Pilawski komentuje w "Trybunie": W dniu, w którym wyznaczono głosowanie nad wotum zaufania dla rządu, w Sejmie częściej wymieniano nazwisko Ałganowa, niż Belki. Prawicę znowu opętała mania szpiegowska, teorie spiskowe. Chce swoją chorobą zarazić społeczeństwo. To się udało w latach 30. Stalinowi w Związku Radzieckim. Na szczęście żyjemy w kraju demokratycznym, w dodatku należącym do UE. Brednie i demagogia polityków mają swoje granice. Mam nadzieję, że wkrótce zostaną przekroczone, a zaraz potem zauroczenie prawicą pokaźnej części obecnych jej zwolenników, minie. Bo prawica w wydaniu PO, PiS i LPR bardziej niż lewicy i prezydentowi szkodzi Polsce, konkluduje komentator.