Dramat polskiej turystki
41-letnia Polka zasłabła podczas wycieczki w Tatrach słowackich. Niestety, towarzyszący jej znajomi nie mieli jak wezwać pomocy. W Dolinie Raczkowej nie działają bowiem telefony komórkowe. Dopiero u wyloty doliny udało się o całej sytuacji zaalarmować TOPR. Kobietę przetransportowano do szpitala w Liptowskim Mikulaszu - pisze "Gazeta Krakowska".
17.08.2006 08:40
41-letnia kobieta wybrała się z dwójką swoich znajomych do Doliny Raczkowej w Tatrach słowackich. Po pewnym czasie zaczęła się coraz gorzej czuć, aż w końcu zasłabła. Wtedy towarzyszące jej osoby postanowiły wezwać pomoc. Niestety, jak się okazało, żaden z telefonów komórkowych nie miał zasięgu. Wtedy zdecydowali się zostawić chorą w dolinie i dojść do miejsca skąd można by wezwać pomoc.
- Gdy turystka zasłabła, jej koleżanka ruszyła dnem doliny szukając zasięgu - relacjonuje Roman Szadkowski ratownik TOPR. - Gdy tylko pojawił się zasięg, kobieta zadzwoniła do nas, a my natychmiast powiadomiliśmy słowackich kolegów - Horską Zachranną Służbę. W niektórych mediach pojawiła się informacja, że znajomi po prostu zostawili kobietę na szlaku ponieważ z powodu przemęczenia szła wolniej od nich. - Z posiadanych przez TOPR informacji wynika, że było inaczej - zaznacza Roman Szadkowski. - Oni po prostu szukali miejsca skąd mogliby zadzwonić po pomoc. W górach tak jest, że czasem trzeba trochę odejść zanim "złapie się" zasięg. Jeśliby się siedziało przy poszkodowanym zamiast szukać możliwości wezwania pomocy, to w końcu nasz podopieczny może umrzeć.
Wezwana na pomoc Horska Służba stwierdziła, że kobieta doznała wylewu krwi do mózgu i przetransportowała ją najpierw na noszach, a potem karetką do szpitala w Liptowskim Mikulaszu. Na razie nie wiadomo czy Polka była ubezpieczona od ponoszenia kosztów akcji ratunkowych na Słowacji. Horska Służba jeszcze nie wyceniła nocnej akcji, ale nieoficjalnie wiadomo, że Polkę może to kosztować ponad 5 tysięcy złotych. Szczęście w nieszczęściu, że w akcji nie brał udziału śmigłowiec, którego godzinę lotu Słowacy wyceniają na 2 tysiące euro.
(BOL)