Dowód lenistwa
Według "Metra", osiem milionów Polaków nieprędko wymieni stare dowody osobiste, bo minister dał im na to trzy miesiące więcej. Pracownicy nagle opustoszałych urzędów komentują: "To był idiotyczny pomysł".
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/gid,9148973,kat,32834,galeriazdjecie.html )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/gid,9148973,kat,32834,galeriazdjecie.html )
Jak powstają nowe dowody osobiste
Jak jeszcze tydzień temu wyglądały urzędy, w których wymienia się zielone książeczki na plastikowe karty - nowe dowody osobiste? Na korytarzach tłok jak w autobusie w porze rannego szczytu, urzędnicy nie nadążali z przyjmowaniem wniosków o wymianę dokumentów, więc wydłużyli godziny przyjęć petentów, magistraty pracowały nawet w sobotę.
Wszystko dlatego, że termin naglił - stare dowody miały stracić ważność 1 stycznia 2008 r. A bez nowego niemożliwe byłoby np. wzięcie kredytu - przypomina gazeta.
Dziś urzędy świecą pustkami. To efekt słów szefa MSWiA Władysława Stasiaka, który zapowiedział, że na wymianę dokumentów mamy trzy miesiące więcej. I ludzie postanowili odłożyć wymianę na ostatnią chwilę. Fala tłoków przy okienkach przesunie się po prostu na luty i marzec. Zielonych książeczek wciąż używa osiem mln Polaków.
Teraz mamy dziwną sytuację - uzbrojone w dodatkowe etaty i sprzęt urzędy nie mają co robić - ocenia dziennik. Białostocki magistrat, żeby na czas przyjąć wszystkie wnioski, kupił nowe komputery, zatrudnił ludzi i wydłużył godziny pracy do godz. 18. A od kilku dni po godz. 15 praktycznie nikt do nas nie przychodzi. Nie dalej jak w ubiegłym tygodniu właśnie po południu obsługiwaliśmy po 70 osób - mówi Danuta Górnikiewicz z białostockiego ratusza.
Wydział spraw obywatelskich w Rzeszowie już od dwóch tygodni pracuje dwie godziny dłużej. Teraz jego szef Adam Litwa zastanawia się, czy nie wrócić do starego grafiku. (PAP)