Dobry psi obywatel
Konieczność wyprowadzania psa na smyczy i w kagańcu, sprzątania po nim i pilnowania, by nie szczekał w nocy, psiarze na Zachodzie przyjmują ze zrozumieniem. W Polsce - z furią.
20.07.2006 | aktual.: 20.07.2006 11:09
Ułożony pies nie poturbuje dziecka sąsiadów, nie wykopie tulipanów pani Smith i nie zanieczyści wypielęgnowanego trawnika pani Martin. Naucz psa zachowywać się w obecności dzieci - żadnego skakania, pogoni ani tym bardziej podgryzania. Gdy Fafik będzie miał sześć miesięcy, zadbaj, by zdał test Dobrego Psiego Obywatela - to tylko niektóre dobre rady jednego z amerykańskich serwisów internetowych dla miłośników psów. Można też przeczytać, że gdy spotkamy biegacza w parku, psa, trzymanego oczywiście na smyczy, trzeba schować za własnymi nogami, by przypadkiem się nie wyrwał.
- W Ameryce czy Niemczech można spokojnie uprawiać jogging. Właściciele psów respektują prawo, bo się boją kar, a w USA także wielomilionowego odszkodowania, jakiego mógłby zażądać pogryziony biegacz - mówi Andrzej Doleciński z Polskiej Federacji Klubów Joggingu. Pogryziony Amerykanin ma prawo domagać się nie tylko zwrotu kosztów leczenia, ale też pieniędzy, jakich nie zarobił z powodu zwolnienia lekarskiego.
Osoby, których psy kogoś zagryzły, sędziowie często traktują jak nieumyślnych zabójców. Jeden z kalifornijskich sędziów skazał właścicielkę psa za "atak z użyciem broni".
Nie szczekaj, bo stracisz struny
W większości europejskich krajów obowiązują surowe restrykcje za wyprowadzanie psa bez smyczy, niesprzątanie po nim lub nieprzestrzeganie przez psy ciszy nocnej. Większość psiarzy podchodzi do nich ze zrozumieniem, a nie jak Polacy - z furią.
- To, po pierwsze, kwestia wyższej kultury osobistej, po drugie, prawo obowiązuje dłużej i obywatele zdążyli się do tego przyzwyczaić, po trzecie, nigdzie nie ma tylu psów co w Polsce - wyjaśnia Andrzej Panecki ze szczecińskiej straży miejskiej.
W wyżej cywilizowanych krajach władze starają się ograniczyć liczbę miejskich psów. W miastach amerykańskich nie można ich mieć więcej niż dwa lub trzy, zależnie od lokalnych przepisów. Jeśli właściciel nie chce się pozbyć nadliczbowego zwierzaka, sprawa trafia do sądu. Trzy miesiące więzienia i sto dolarów grzywny dostał przed dwoma laty mieszkaniec Holland w stanie Michigan, który nie chciał się rozstać z jednym z trzech psów. Wyjściem może być licencja hodowcy, ale wiążą się z nią wyższe podatki i kontrole.
We Francji i Niemczech na trzymanie psa w bloku musi się zgodzić wspólnota mieszkaniowa. Mniej psów to mniej hałasu i kup. Najbardziej radykalne są władze Szanghaju, gdzie hałas eliminuje się operacyjnie - usuwając psom struny głosowe. W Holandii nocne szczekanie może się skończyć interwencją policji i grzywną dla właściciela. W Wielkiej Brytanii i USA policja stara się nie nakładać mandatów. Sąsiedzi mają prawo do skargi, gdy "szczekanie jest uporczywe". W Los Angeles po pierwszej skardze władze miasta wysyłają do właściciela list z prośbą o rozwiązanie problemu. Pomaga w 70 procentach przypadków. Jeśli pies dalej szczeka, po 15 dniach interweniuje miejski urzędnik, który w obecności sąsiada poucza właściciela, jak uspokoić psa. W ostateczności może zalecić wysłanie psa na szkolenie lub go skonfiskować. W USA trzeba się też liczyć z pozwami cywilnymi. Kilka lat temu mieszkanka stanu Connecticut zażądała od sąsiada zwrotu kosztów leczenia migreny wywołanej szczekaniem jego psa.
Obywatele potrafią zrobić wiele, by uciszyć pupila. Andrzej Mania, szef Polskiego Związku Kynologicznego, wspomina odwiedziny u znajomego Holendra, który właśnie sprowadził z Polski szczeniaka owczarka podhalańskiego. - W nocy obudziło mnie szczekanie. Zastałem gospodarza na podwórku, gdzie usiłował przeczytać psu karteczkę, którą dostał od hodowcy. Była na niej napisana po polsku komenda: "Zamknij się, kurwa!". Pomogło.
Na spacer bez drugiej pary butów
Chodniki Paryża czy Brukseli jeszcze kilkanaście lat temu były upstrzone psimi kupami. Brukselczycy żartowali nawet, że idąc na spacer, trzeba zabrać ze sobą drugą parę butów. Dziś Bruksela jest wyposażona we wzorcowe psie ubikacje, czyli specjalnie ogrodzone wybiegi. W wielu miastach Europy właściciele psów otrzymują łopatki i torebki, a po ulicach krążą specjalne maszyny, które wciągają odchody i zmywają teren (w Polsce na ich zakup jak na razie zdecydowało się zaledwie 20 gmin). Kary za niesprzątanie po pupilach wahają się od stu (Niemcy) do kilkuset euro.
Najostrzej podchodzą do sprawy Brytyjczycy. Ustawa z 1996 roku nakazuje właścicielom sprzątać po psie, który nabrudzi w przestrzeni publicznej. Złapany na gorącym uczynku zapłaci 50 funtów, a w razie odmowy sprawa trafia do sądu, gdzie grzywna rośnie do 1000 funtów (zakaz nie dotyczy terenów wiejskich i lasów).
Surowo karze się także właścicieli chodzących z psem bez smyczy. Za złamanie zakazu, podobnie jak za wchodzenie z psem na plac zabaw dla dzieci, można zapłacić 500 funtów.
W krajach skandynawskich chroni się przede wszystkim spokój obywateli (niektórzy przecież mogą bać się psów) oraz dziko żyjących zwierząt. Psy mogą przebywać bez smyczy na wyznaczonych terenach (plażach, lasach), ale wyłącznie od 1 października do 31 marca, czyli poza sezonem turystycznym i okresem godowym dzikich zwierząt. W lasach wydziela się także specjalne psie parki - tereny ze stosunkowo niedużą populacją dziko żyjących zwierząt. Tu psa można spuścić ze smyczy, ale zawsze trzeba nad nim czuwać.
Podobne parki, oznaczone zwykle tabliczką leash free (bez smyczy), powstają także w miastach, zwłaszcza w Kanadzie i USA.
Rejestracja psa jest obowiązkowa. Za brak przy obroży tabliczki z numerkiem rejestracji, nazwiskiem i adresem właściciela zapłacimy w Wielkiej Brytanii 5000 funtów, w USA za pierwszym upomnieniem 35, za drugim 50, a za trzecim już 100 dolarów.
Pitbullom już dziękujemy
W większości krajów europejskich i USA obowiązuje zakaz posiadania, importu oraz rozmnażania ras niebezpiecznych. Co kraj to inne rasy: pitbulli nie wolno hodować we Francji, w Danii oraz w Wielkiej Brytanii. Natomiast w Szwecji i Finlandii zakaz obejmuje mieszańce z wilkiem.
Najbardziej restrykcyjne przepisy wprowadzili w 2000 roku Niemcy po tragicznym wypadku w Hamburgu, gdy pitbull i staffordshire terier wdarły się na boisko szkolne i zagryzły sześcioletniego tureckiego chłopca. Właściciel psów został skazany za nieumyślne zabójstwo na 3,5 roku pozbawienia wolności, a Bundestag przyjął ustawę o zwalczaniu niebezpiecznych psów, która zabraniała hodowli i importu czterech ras: american staffordshire teriera, staffordshire bull teriera, bulteriera i pitbulla. Rok później, gdy 52 właścicieli i hodowców zaskarżyło ustawę, zakaz hodowli został uchylony, ale nadal nie można ich importować i krzyżować.
Psy z ras niebezpiecznych należy obowiązkowo rejestrować, a ich właściciele płacą kilkakrotnie wyższe podatki niż posiadacze jamników. We Francji właściciel psa groźnej rasy, jeśli nie zarejestruje go w merostwie i nie wysterylizuje, musi się liczyć z karą pół roku więzienia i wysoką grzywną. W Wielkiej Brytanii taka grzywna wynosi nawet 5000 funtów. Niemieckie prawo wymaga, by pies miał wszczepiony mikrochip i posiadał licencję, był tresowany tylko przez osobę powyżej 18. roku życia, wysterylizowany, prowadzony w miejscach publicznych na smyczy i w kagańcu. Pies rasy zaliczanej do agresywnych musi także przejść test temperamentu, podobny do Testu Dobrego Psiego Obywatela - bada się w nim między innymi reakcję na obce osoby, gwałtownie ruchy, dziwne dźwięki, sprawdza, czy pies jest posłuszny. Gdyby pies wykazywał agresję, można go odebrać właścicielowi i uśpić.
W USA właściciel psa groźnej rasy musi wykupić licencję (150-700 dolarów w zależności od stanu) i obowiązkowe ubezpieczenie (standardowo na 100 tysięcy dolarów), które w razie czego pokryje koszty leczenia pogryzionej ofiary.
Zachodnie rozwiązania wciąż wprawiają Polaków w niepomierne zdumienie. Psi psycholog Andrzej Kłosiński opowiada o mieszkającej w Wiedniu polskiej parze, która przyjechała do niego po ratunek. - Ich pies warczał na sąsiada, sąsiad wezwał policję. Państwo zostali pouczeni, że za drugim razem dostaną mandat, a jeśli to nie pomoże, będą musieli oddać psa. Przyjechali do mnie w panice, bym nauczył go być Dobrym Psim Obywatelem.
Agnieszka Jędrzejczak