Długosz i kolesie
Ośmiotysięczną świętokrzyską strukturę
opanowała garstka zręcznych socjotechników. Będą walczyć o
Długosza, bo tym samym walczą o siebie - powiedział w wywiadzie
dla "Gazety Wyborczej" politolog Kazimierz Kik.
Zapytany, co - jako członek świętokrzyskiej SLD - sądzi o niedawnej decyzji rady wojewódzkiej? Oczekiwano, że wezwie świętokrzyskiego barona Henryka Długosza do rezygnacji, tymczasem uchyliła się od zajęcia stanowiska, Kik uważa, że stało się źle, ale inaczej stać się nie mogło. Indagowany dlaczego, rozmówca "Gazety" wyjaśnił, że zgodnie ze statutem rada nie może Długosza odwołać. Może to zrobić konwencja (zjazd wojewódzki), która władze powoła. Rada zwoła ją na grudzień. Zrobiony został krok w stronę wymiany przywództwa świętokrzyskiego SLD, co - ma nadzieję - nastąpi.
Na pytanie, skąd się bierze ta nadzieja, Kik oświadczył, że choćby z determinacji liderów Sojuszu w naprawianiu partii, której (determinacji) wcześniej nie było. Dodał, że widzi ją m.in. u premiera Leszka Millera, ministra sprawiedliwości Grzegorza Kruczuka, który opowiedział się za rozwiązaniem całej struktury świętokrzyskiej, wreszcie u sekretarza partii Marka Dyducha.