Czy premier może spaść z balkonu?
W kamienicy, gdzie mieszka premier
Kazimierz Marcinkiewicz w rodzinnym Gorzowie, nie ma
ultranowoczesnych zabezpieczeń, czujników ani kamer. Są za to
rozwalone skrzynki na listy, odpadający tynk, pomazane sprayem
spękane ściany i walące się balkony - opisuje "Nowy Dzień".
Dom z przełomu XIX i XX wieku mógłby być wizytówką miasta, ale administracja komunalnych budynków od dziesiątków lat nie remontuje zabytkowych kamienic. - Mieszkam tu od 1945 r. Klatkę remontowali raz, w 1962 r. Pamiętam dobrze, bo rodziłam wtedy syna. Od 40 lat nie była malowana, odpada tynk, mosiężne listwy z drewnianych stopni schodów ukradziono i nawet nie ma domofonu. Z sufitu wystaje słoma, dach przecieka, a teraz woda z rynien leje się wprost na balkony, na mój i na premiera Marcinkiewicza też- mówi pani Wasik z drugiego piętra. - Boję się już na balkon wychodzić, bo jeszcze runę na balkon premiera.
Co z tego, że BOR-owcy z ukrycia monitorują budynek, skoro na polskiego premiera we własnej kamienicy czyha kilka niebezpieczeństw. Z balkonu Marcinkiewiczów odpada tynk, a stalowe ornamenty balustrad są przerdzewiałe. Ten powyżej to już katastrofa budowlana. Nawet jeśli premier nie spadnie z własnego balkonu, to zawsze może mu spaść na głowę kawał cegły z balkonu piętro wyżej.
- Te balkony będziemy remontować w przyszłym roku - zapewnia Henryk Kubiak, kierownik ADM, który administruje kamienicą przy ul Chrobrego. - To będzie remont kapitalny. Tutaj trzeba wymienić wszystko, od instalacji gazowych, elektrycznych i wodnych po wzmocnienie stropów i fundamentów. Nie ma na to pieniędzy.(PAP)