PolskaCześć, brachu!

Cześć, brachu!


O spotkaniu z Adamem Małyszem 8-letni Mikołaj marzył od lat. Noclegi i dojazd były już zarezerwowane. Była też obietnica trenera. Brakowało 2900 zł. Wtedy zjawiła się Agniesza Mularewicz z pieniędzmi zebranymi podczas własnego ślubu.

Cześć, brachu!

30.08.2005 | aktual.: 30.08.2005 08:19

Pomysł skrystalizował się dosłownie na 2 dni przed uroczystością. Do kogo tylko się dało wysłaliśmy sms-y z informacją, że pieniądze przeznaczone na kwiaty bardzo prosimy wrzucić do puszki. Wiedziałam, że poprą nas najbliżsi znajomi, ale reakcji wszystkich gości nie mogliśmy przewidzieć – mówi Agnieszka Mularewicz.

Dzieci zrobiły puszki

Do akcji włączyły się dzieci z sąsiedztwa, które zadeklarowały, że przygotują puszki. Reakcja gości przekroczyła oczekiwania Agnieszki i Piotra. – Pieniądze wrzucali wszyscy – nawet ci, których nie mieliśmy, jak zawiadomić o zbiórce. Komentarze i relacje gości były jednoznaczne – każdy cieszył się, że może przyczynić się do czegoś wspaniałego i niecodziennego – mówi A. Mularewicz. Zauważyła, że wielu weselników słyszało już wcześniej o dzieciach, którymi zajmuje się Fundacja Mam Marzenie. Przemawiał też fakt, że ze zbiórki skorzysta konkretne dziecko. Gdy pieniądze były przeliczone, młoda mężatka zjawiła się na spotkaniu grupy wolontariuszy. – To było bez znaczenia, czy dziecko pragnie nowych klocków, czy spotkać się z Małyszem. Pytaliśmy o budżet marzeń, żeby zaadoptować takie, które będziemy mogli sfinansować z zebranych 2000 złotych. Dołożyliśmy trochę i udało się – cieszy się A. Mularewicz.

Szczęśliwy Mikołaj

Już podczas pierwszego spotkania z wolontariuszami Mikołaj wyraził swoje największe marzenia, nie pozostawiając żadnych niedomówień. Gdy rozmowy z fizjoterapeutą Adama Małysza oraz II trenerem, Łukaszem Kruczkiem, były zaawansowane, rodzice – ze względu na stan zdrowia Mikołaja – zdecydowali się na letni termin wyjazdu do Zakopanego. – Wyprawa nad Morskie Oko czy Gubałówkę to było tylko tło. Mikołaj cały czas rozmyślał już o zawodach. Małysza, który dla niego odmówił udzielenia wywiadu dziennikarzowi 1 programu TVP, powitał krótkim,, cześć, brachu’’ – opowiada Robert Wojtan, wolontariusz Fundacji Mam Marzenie.

Matylda też pomogła

Kilka tygodni wcześniej ze ślubnych kwiatów zrezygnował syn jednej z wolontariuszek. Za zebrane pieniądze można było spełnić marzenia chorego rodzeństwa: telefon komórkowy oraz cyfrówkę. Do Fundacji zgłosił się też tata przygotowywanej do chrztu Matyldy. – Uznał, że skoro jego ukochana Matylda ma wszystko, może spełnić marzenia innej dziewczynki. Goście zamiast prezentów wrzucali datki do puszki. Dzięki temu nasza marzycielka ma komputer – mówi Ewa Stolarska, wiceprezes Fundacji. Sama, przygotowując ślub syna, próbuje pomóc narzeczonym w elegancki sposób zawiadomić gości, żeby nie kupowali wystawnych bukietów.

Jolanta Sielska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)