Czechów nie przekonał
Konferencja Krzysztofa Rutkowskiego w Pradze (PAP)
Poseł-detektyw Krzysztof Rutkowski, który przed tygodniem zatrzymał w czeskim Cieszynie podejrzanego o zabójstwo Dawida S., nie przekonał czeskich dziennikarzy, że wywożąc Polaka nie złamał czeskiego prawa.
"Działałem w stanie wyższej konieczności" - powiedział Rutkowski podczas konferencji prasowej w praskim hotelu Hilton, dodając, że po uzyskaniu informacji o tym, podejrzany jest w hotelu Piast w czeskim Cieszynie, trasę z Łodzi do tego położonego o około 400 km miasta, pokonał w dwie godziny.
Z przedstawionego podczas konferencji prasowej filmu z zatrzymania i wywiezienia wynika, że Rutkowski nieustannie legitymował się - obecnym w hotelu Piast strażnikom miejskim i przybyłym później na miejsce dwóm policjantom - paszportem dyplomatycznym. Przedstawiał się także jako poseł i detektyw. Określenie "detektyw" w Czechach odnosi się niemal wyłącznie do pracowników policji kryminalnej. Praktycznie w ogóle nie używa się go w odniesieniu do pracowników agencji detektywistycznych.
"Wprowadził w błąd i straż miejską, i czeską policję państwową, bo nieustannie powoływał się na to, że sprawę robi z komendantem policji w Oświęcimiu, a o całej sprawie polska policja jest poinformowana" - skomentował film Ivan Brzisztiak, dziennikarz komercyjnej stacji telewizyjnej Nova. Jak dodał, dwóch policjantów - patrolujących w nocy ulice czeskiego Cieszyna i kilku strażników miejskich - dało się "zrobić w konia". "Teraz będą za to odpowiadać dyscyplinarnie" - powiedział czeski dziennikarz.
Krzysztof Rutkowski powiedział, że tydzień temu posługiwał się paszportem dyplomatycznym dlatego, że innego paszportu nie miał przy sobie. Teraz do Czech przyjechał na paszport turystyczny. Powiedział, że nie boi się ścigania w Czechach za popełnienie czterech przestępstw i że w przyszłości zamierza postępować podobnie. Utrzymuje, że nie naruszył prawa. "Dla mnie: ja nie przekroczyłem prawa" - powiedział poseł.
Rutkowski zdecydował się złożyć wyjaśnienia czeskiej policji.
Jak powiedział - chce rozwiać mity, jakie narosły w tej sprawie
Czeskie media - powołując się na źródła policyjne - twierdzą, że Rutkowski tylko o kilka godzin wyprzedził zatrzymanie Polaka przez współpracujących ze sobą policjantów polskich i czeskich.
"Poszukiwanego Polaka cały czas mieliśmy pod kontrolą" - powiedział czeskiemu radiu zastępca komendanta powiatowego policji w Karwinie Jan Janosz. Dawid S. miał zostać zatrzymany nad ranem. Ekipa Krzysztofa Rutkowskiego do hotelu Piast weszła o 3 w nocy.
Działania posła, współwłaściciela agencji detektywistycznej, spowodowały protest czeskiego MSZ. Strona polska zapowiedziała już złożenie przeprosin. Przeprosić nie chce jednak Rutkowski, który uważa, że wszystko było w porządku i że nic się nie stało. Jego zdaniem, negatywne informacje o metodach jego pracy to efekt tego, że - jak powiedział - polska i czeska policja może mieć teraz kłopoty z powodu własnej nieudolności.