Coraz częstsze pobicia lekarzy
Praca w izbie przyjęć kaliskiego szpitala
może być niebezpieczna. Przekonała się o tym jedna z lekarek,
która została pobita podczas dyżuru - pisze "Gazeta Poznańska".
04.07.2006 | aktual.: 04.07.2006 00:52
Agresywni, czasami także pijani pacjenci izby przyjęć kaliskiego szpitala mogą sprawić lekarzom sporo kłopotów. Bywa, że dochodzi też do rękoczynów. Ostatni taki incydent miał miejsce kilka dni temu.
Było już po północy. Zajmowałam się pacjentką z zawałem serca, kiedy nagle pojawiła się kobieta ze swoim synem i poinformowała mnie, że podała sobie omyłkowo podwójną dawkę insuliny- relacjonuje lekarka. Zaczęłam wypytywać , co dokładnie się stało. Nie był to stan zagrożenia życia. Pobraliśmy więc krew i poleciłam podać lek w kroplówce - opowiada.
Według lekarki mężczyzna towarzyszący chorej matce stawał się coraz bardziej agresywny. Zaczął mi ubliżać. Oberwało się też innemu lekarzowi - dodaje kobieta. Razem z pielęgniarką weszłam do pomieszczenia, do którego nikomu z zewnątrz nie wolno wchodzić. Wtedy ten człowiek wpadł i zaczął krzyczeć, jak długo będzie leciała kroplówka. Później uderzył mnie w ramię. Omal się nie przewróciłam. Przeraziłam się, bo jestem w ciąży - relacjonuje.
Chwilę później na miejscu pojawili się policjanci. W ich obecności mężczyzna miał grozić lekarce, że jej powybija zęby.
To nie pierwszy przypadek, kiedy w izbie przyjęć kaliskiego szpitala dochodzi do rękoczynów. Kilka lat temu zostałem spoliczkowany przez Cygankę. Sprawa trafiła do sądu i miałem zostać przeproszony, ale do dzisiaj wyrok nie jest wyegzekwowany - opowiada inny z lekarzy.
Zdarzało się, że agresywni pacjenci potrafili zdemolować oddział ratunkowy. Innym razem narkomani uzbrojeni w strzykawki wpadali domagając się wydania leków. Przerażona ostatnim zajściem jest zwłaszcza żeńska część personelu, która stanowi zdecydowaną większość.(PAP)