PolskaCo do centa

Co do centa



Od kilku dni mieszkańcy Biskupina, Sępolna i Starego Miasta otrzymują do domu agresywne pisma. - To są pogróżki! krzyczały wczoraj tłumy ludzi, którzy sprawę przyszli wyjaśniać do "Administratora", spółki zarządzającej ich mieszkaniami.

Co do centa

-Czynsz płacę regularnie. Przed terminem. Proszę, oto moja książeczka. Wczoraj okazało się, że mam tysiąc złotych długu za ten czynsz. Pismo od firmy windykacyjnej grozi mi sądem i eksmisją. Co to za kraj? - mówi Agnieszka Szymańska.

Termin spłaty długu mija jutro. W środę, 24 września. Tłumy zapłakanych ludzi, pokazywało nam wczoraj swoje rachunki. Od godziny siódmej rano w biurze obsługi klienta spółki "Administrator" przy ulicy Ruskiej wyjaśniali skandaliczne nieporozumienie. Irena Zuzin ma do spłaty 1415 złotych. W mieszkaniu przy ulicy Jęczmiennej mieszka od października. Przez cały ten czas dostawała od gminy zapomogę na spłatę czynszu w wysokości 150 złotych. Za czynsz musiała płacić 132 złote. Osiemnaście złotych zostawało jej reszty. - Nagle się okazało, że mam prawie półtora tysiąca złotych długu. W jaki sposób, skoro sama gmina wpłacała pieniądze za mój czynsz? - krzyczy Irena Zuzin. - Do tego ponad 600 złotych dodatkowych kosztów, 89 złotych kosztów sądowych i 260 złotych egzekucji komorniczej. Nawet nie pytam z czyjej pensji miałabym to spłacić. Pytam dlaczego dostałam takie pismo, skoro sumiennie reguluję płatności - ze łzami w oczach macha pismem przed paniami z biura. One rozkładają ręce.

Agresywne pisma

Teresie Borowiec zagrożono eksmisją, bo ma 70 złotych zaległości, Zofia Gaweł - 20 złotych. Agnieszka Szymańska zobaczyła list w skrzynce, a na nim czerwona strzałka z napisem DŁUŻNIK. Do natychmiastowej zapłaty tysiąc złotych. Pani w biurze obliczyła, że ma 720 złotych niedopłaty za czynsz, ale za to 966 złotych nadpłaty za media. - To się przecież sumuje. Więc wychodzi na to, że mam nadpłatę 200 złotych. Co oni ode mnie chcą? - tłumaczy.

Jakby tego było mało, to to są dane do kwietnia. Panie tłumaczyły, że komputer jest zepsuty, a dyskietek nie ma. - Zakładamy nową sieć. Dlatego wielu ludziom nie możemy dziś wyjaśnić jaki mają stan opłat. Myślę, że pod koniec tygodnia, wszystko powinno działać bez zarzutu. Proszę najemców o cierpliwość- mówi Marta Wszelaka, dyrektor finansowy "Administratora".

Za własnościowe też!

Krzysztof Pikulski ma czwórkę dzieci. - Jak mnie wyeksmitują, to wezmę dzieci pod pachę i przyjdę tu nocować. Przynajmniej dzieci będą mieć ciepło - denerwuje się.

Największym kuriozum okazał się przypadek Tadeusza Szulca. W kwietniu kupił mieszkanie przy ulicy Piłsudskiego. Wczoraj tak jak setki wrocławian dostał pismo od firmy windykacyjnej, która egzekwuje płatności za mieszkania komunalne. On ma własnościowe. Wczoraj przejechał całe miasto z aktem notarialnym pod pachą. Z wezwania wynika, że ma zapłacić 500 złotych. - Paranoja! Nic nie rozumiem!- kwituje. Na szczęście był spokojny. Ale nie wszyscy maja tyle cierpliwości. W piątek w biurze obsługi klienta doszło do bójki. Jeden z wezwanych nie wytrzymał. Wezwano policję.

Dyrekcja umywa ręce

- Ja nic nie wiem, nic nie mogę powiedzieć. Nie wiem dlaczego tak jest. Odsyłam wszystkich do dyrekcji. Proszę tam jechać - błagalnym wzrokiem poprosiła nas jedna z pracownic "Administratora". Jej dyrekcja spokojnie siedziała sobie na drugim końcu miasta w nowo wyremontowanej willi przy ulicy Gajowickiej. Tam bezpieczniej. Staruszki i inwalidzi ze starego miasta nie będą sie tłukły przez całe miasto. Ale kilku desperatów przyszło. - Te pisma, to nie nasza wina - tłumaczy Marta Wszelaka, dyrektor finansowy "Administratora". - My tylko przekazaliśmy gminie Wrocław wyjściowe bazy danych naszych najemców. Dostaliśmy od nich polecenia, że te dane mają trafić do firmy windykacyjnej. Wszystkie dane. Zarówno zadłużonych jak i niezadłużonych. Więc wysłaliśmy. Ale wezwanie do zapłaty, to nie nasza wina. W kompetencjach firmy windykacyjnej jest obliczanie zadłużenia. Więc wyliczyli. Tyle, że źle. My nie jesteśmy stroną w tym konflikcie. Powtarzam, wszystkiemu winna jest firma Cent, która źle obliczyła rachunki.

Z naszych informacji wynika, że przekazanie windykatorowi danych najemców zadłużonych i niezadłużonych, to błąd. - Wyjaśnimy tę sprawę. Jeśli którakolwiek z tych firm popełniła błąd, a wrocławianie na tym ucierpieli, to na pewno wyciągniemy wobec niej konsekwencje - zapewnił Marcin Garcarz, rzecznik prasowy prezydenta miasta.

Do błędu przyznała sie już firma windykacyjna CENT. Wczoraj znów wysłali pisma do wrocławian. Tym razem z przeprosinami. Wczoraj zapytaliśmy windykatora ile tych pism poszło, dlaczego wezwał do zapłaty bogu ducha winnych ludzi, skąd wytrzasnął takie sumy do spłacenia. Ryszard Niedzielski, pracownik CENT-a powiedział: Proszę natychmiast opuścić ten budynek. Nikt z wami nie będzie rozmawiał. Spróbujcie jutro!

Małgorzata Agaciak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)