Cimoszewicz się waha
Minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz powiedział dziennikarzom w Sejmie, że jeszcze się waha, czy zgodzić się kandydować na marszałka Sejmu.
03.01.2005 | aktual.: 03.01.2005 13:38
Pytany, gdzie jest bardziej potrzebny - w Sejmie czy w MSZ - odparł: Nie chcę zawracać ludziom w Polsce głowy swoją osobą, nie jest to takie znowu bardzo ważne. Jestem trochę zaskoczony taką sytuacją, że raptem w paru miejscach jestem, podobno, niezbędny.
Poinformował, że prowadzi rozmowy z politykami, przedstawicielami rozmaitych frakcji parlamentarnych. Rozmawiałem z premierem, mam jeszcze spotkanie z prezydentem i w godzinach popołudniowych zaprezentuję opinii publicznej swoją decyzję - oświadczył Cimoszewicz.
Na pytanie, czy zdecydował się już na kandydowanie na marszałka odparł: Jeszcze się waham, dlatego że są ważne dla mnie argumenty przeciw, ale i nielekceważone przeze mnie argumenty "za", związane z funkcjonowaniem Sejmu, godnym zakończeniem kadencji, tego w sumie tak ważnego organu państwowego, który niestety nieprzypadkowo nie ma dobrej opinii w polskim społeczeństwie.
Zapytany, czy nie obawia się, że jego odejście z MSZ zakłóci funkcjonowanie resortu, Cimoszewicz odpowiedział: Nie ukrywam, że nie bardzo chcę odchodzić z tego ministerstwa, po trzech latach pracy widać już także pewne rezultaty tej pracy.
Ale jednocześnie udało mi się kilka lat temu stworzyć tak znakomity zespół kierowniczy w tym resorcie, że są tam ludzie, którzy mogą, znając wszystkie sprawy, jakimi się zajmujemy, kontynuować je z dnia na dzień - podkreślił.
Wśród najważniejszych i pilnych zadań stojących przed MSZ Cimoszewicz wymienił przede wszystkim to wszystko, co wiąże się z kolejnymi inicjatywami wobec Ukrainy.
Kandydatura Cimoszewicza pojawiła się po czwartkowym spotkaniu prezydenta z kierownictwem SLD.
Cimoszewicz miałby zastąpić na stanowisku marszałka Sejmu Józefa Oleksego. Po tym, jak sąd lustracyjny orzekł, że Oleksy zataił współpracę ze służbami specjalnymi PRL, zapowiedział on 29 grudnia, że pozostanie marszałkiem Sejmu do chwili, kiedy nie zostanie wyłoniony jego następca.