PolskaCięty język prezydenta Słupska

Cięty język prezydenta Słupska

Prezydentowi Słupska Maciejowi Kobylińskiemu grozi nawet do roku pozbawienia wolności. Za co? Za to, że publicznie nazwał wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej Mirosława Pająka „chamem”. Prokuratura Okręgowa w Toruniu postawiła mu dwa zarzuty.

Cięty język prezydenta Słupska

27.10.2005 | aktual.: 27.10.2005 09:20

Przypomnijmy. 21 grudnia 2004 r., podczas posiedzenia Komisji Budżetowej, z ust Macieja Kobylińskiego miały - zdaniem radnego Pająk - paść słowa „Ja z tym chamem nie będę rozmawiał… ” oraz „Pan jest psychiczny…”. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez urzędnika państwowego złożył do słupskiej prokuratury Pająk. Ta przekazała sprawę do Torunia, aby uniknąć podejrzeń o matactwo. W maju postępowanie umorzono. Po odwołaniu do prokuratury apelacyjnej sprawę wznowiono.

- Postawiliśmy prezydentowi Słupska dwa zarzuty - informuje Wiesława Lenius, zastępca prokuratora okręgowego w Toruniu. - Postępowanie będzie toczyć się w sprawie o pomówienie oraz znieważenie funkcjonariusza publicznego. Czy w takim wypadku prezydent stanie przed sądem. Prokuratura w Toruniu tego nie wyklucza, jednak... - Postępowanie może się zakończyć zarówno umorzeniem, jak i aktem oskarżenia - dodaje Wiesława Lenius.

- Za wcześnie jednak na snucie przypuszczeń. Prezydent Słupska nie chce komentować postanowienia prokuratury. Stwierdził wczoraj, że nie chce na ten temat z nami rozmawiać. To nie pierwsze znieważające słowa, jakie padły z ust prezydenta. W listopadzie 2003 r. powiedział do radnego Krzysztofa Kido (SLD): „Ty gnoju, ty ścierwo, jaki z ciebie biznesmen. Chyba ci strzelę w ten głupi ryj”. Sprawa nie trafiła do prokuratury, bo prezydent podczas posiedzenia klubu SLD przeprosił radnego.

Marcin Kamiński

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)