Ciąża usunięta podstępem
Prokurator nie pamięta równie dziwnej i wstrząsającej sprawy. Dwudziestokilkuletnia dziewczyna twierdzi, że pod pretekstem prostego zabiegu ginekologicznego usunięto jej w szpitalu ciążę. Podejrzewa, że podstęp zaplanował jej chłopak - pisze "Gazeta Wyborcza"
11.06.2004 | aktual.: 11.06.2004 06:59
"Gdy przeczytałem zeznania, włosy stanęły mi dęba" - mówi Krzysztof Tyburski, zastępca prokuratora rejonowego w Działdowie (woj. warmińsko-mazurskie), który prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnej aborcji przeprowadzonej bez wiedzy i zgody pacjentki. Pani Anita pracowała w olsztyńskiej filii firmy z Działdowa. W ostatnich miesiącach spotykała się z synem właściciela firmy. W marcu nabrała podejrzeń, że jest w ciąży. Poszła do olsztyńskiego lekarza, zrobiła badania. Potwierdziło się - pisze gazeta.
Opowiedziała o tym chłopakowi. Nie był zachwycony. Namówił ją do wykonania kolejnych badań, tym razem w Działdowie. "Mówił, że zna tam świetnego ginekologa" - opowiada pani Anita. "Poza tym przekonywał, że oboje z dzieckiem tam zamieszkamy i powinnam mieć na miejscu opiekę lekarską" - czytamy w "GW".
Ginekolog, którego wybrał chłopak, zrobił USG i potwierdził, że pani Anita jest w siódmym tygodniu ciąży. "Stwierdził też, że mam nadżerkę, która może zagrażać dziecku i komplikować poród. Sugerował, że niezbędny jest prosty zabieg, i polecił znajomego lekarza z miejscowego szpitala. Zgłosiłam się tam następnego dnia po godzinie 20. Oprócz ginekologa przyszedł też anestezjolog i pielęgniarka. Uśpiono mnie, a gdy się wybudziłam, usłyszałam, że wszystko jest już w porządku" - czytamy na łamach gazety.
Po kilku dniach dziewczyna zorientowała się, że jest inaczej. Zniknęły mdłości i inne objawy ciąży. Wizyta u doktora R. w Olsztynie potwierdziła podejrzenia. "Nie była w ciąży. A nadżerkę faktycznie miała" - przyznaje olsztyński lekarz, który nie chce podać więcej szczegółów, zanim przesłucha go policja.
Pani Anita próbowała porozmawiać z chłopakiem, który umówił ją na zabieg w Działdowie: "Wszystkiego się wyparł i ostrzegł, żebym "nie próbowała z nim wojować". Niedługo później ojciec chłopaka zwolnił panią Anitę z pracy. Zarzucono jej m.in. przywłaszczenie pieniędzy - podaje "Gazeta Wyborcza".
Dziewczyna podejrzewa dziś, że to właśnie jej chłopak stoi za podstępną aborcją. Skontaktowała się z adwokatem. Adwokat spotkał się z chłopakiem pani Anity i jego ojcem. Pokazał im wyniki USG i badania krwi potwierdzające, że kobieta była w ciąży, oraz aktualne badania, że już w ciąży nie jest. Dziewczyna twierdzi, że zaczęła odbierać telefony z pogróżkami - w tej sprawie prokuratura prowadzi odrębne postępowanie - czytamy na łamach gazety.
"Materiał dowodowy na tym etapie śledztwa potwierdza wersję poszkodowanej. Fakty są takie, że dziewczyna była w ciąży, a nie jest" - mówi prokurator Krzysztof Tyburski. Zapytaliśmy o całą sprawę chłopaka pani Anity. Najpierw parsknął śmiechem, a potem zaatakował: "Ona jest bezwzględna, chce wyciągnąć ode mnie duże pieniądze" - podaje "Gazeta Wyborcza". (PAP)