Chytry handel
Złom kradziony w Bydgoszczy sprzedawany jest
za miastem. Po masowych kradzieżach złomu, ratusz opracował akcję
pod nazwą "Kruszec". Na każde złomowisko dotarło zdjęcie z
elementami, których skupować nie wolno. Celem było ucięcie
złodziejom punktów zbytu. Ale oni postanowili przechytrzyć policję
i bydgoskich urzędników - pisze "Gazeta Pomorska".
15.06.2004 | aktual.: 15.06.2004 07:37
"To, co ukradną u nas, sprzedają za Bydgoszczą" - informuje Adam Ferek, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta. "Nie zdradzę więcej dla dobra działań operacyjnych, które prowadzimy wraz z policją. Powiem tylko: jesteśmy blisko ujęcia sprawców" - dodaje.
Na trop naprowadziły urzędników wyniki kontroli punktów złomu prowadzone od początku marca do końca maja. W tym czasie sprawdzono 41 złomowisk. Policjanci i strażnicy zwęszyli tylko cztery nieprawidłowości. "I to banalne w stosunku do całego problemu" - zauważa Ferek. "Było to nieprawidłowe magazynowanie elementów lub brak ich ewidencji. Jakby nic złego się nie działo, bo skradzionych elementów brakowało fizycznie. Tymczasem złom ginie nadal" - mówi na łamach gazety.
Ostatnio z Doliny Śmierci zginęło 59 żeliwnych łańcuchów przy schodach prowadzących do pomnika. "Sprawcy nadal są poszukiwani" - informuje Ewa Przybylińska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. "W grudniu ubiegłego roku mieliśmy podobne zdarzenie w Dolinie Śmierci. Wtedy również ukradziono łańcuchy. Znaleźliśmy je w jednym ze śródmiejskich skupów. Tych sprzed tygodnia jeszcze nie" - dodaje na łamach "Gazety Pomorskiej".