Chory z pomylenia
Rak prostaty został stwierdzony na
podstawie badania... tkanki z macicy kobiety - informuje krakowski
"Dziennik Polski". Krzysztof K. wystąpił za pośrednictwem kancelarii
adwokackiej do dyrekcji krakowskiego Szpitala im. Rydygiera o
wypłacenie odszkodowania za koszty, które poniósł w związku z
koniecznością dodatkowych badań za granicą oraz o zadośćuczynienie
za doznane cierpienia.
"Do końca życia nie zapomnę dnia, w którym lekarz, wręczając mi wyniki badań, wymierzył we mnie palcem i powiedział: 'To jest rak'. Byłem zdruzgotany. Nawet wtedy, gdy wyszło na jaw, że w szpitalu pomylono preparaty i raka prostaty u mnie stwierdzono na podstawie wycinków ze ścianki macicy jakiejś kobiety. Nie mogłem uwierzyć, że wyrok śmierci został odroczony" - relacjonuje poszkodowany.
Żona pana Krzysztofa nie uwierzyła w diagnozę. Pojechali do Wiednia, do dr. Michaela Marbergera, wybitnego specjalisty w dziedzinie chorób urologicznych. Po badaniu stwierdził, że nie ma mowy o chorobie nowotworowej - mówi Krzysztof K. Powiedział, że taką diagnozę wydano w krakowskim szpitalu najprawdopodobniej na skutek pomylenia "szkiełek".
Po powrocie do Polski państwo K. zwrócili się do prof. Jerzego Stachury z Collegium Medicum UJ z prośbą o ocenę wycinków, badanych przez Zakład Patomorfologii Szpitala im. Rydygiera i ocenionych jako nowotworowe. To był tylko mały fragment, strzępek tkanki innego pacjenta, przypadkiem zawleczony do badanych tkanek chorego - uważa prof. Stachura.
Natomiast Jakub Opałka, rzecznik prasowy Szpitala im. Rydygiera, twierdzi, że dopiero przed sądem okaże się, czy była to pomyłka, bo szpital ma co do tego wątpliwości - relacjonuje "Dziennik Polski". (PAP)