PolskaChłopaki nie płacą!

Chłopaki nie płacą!

Przeworsk. Kilku lokalnych polityków wszczęło awanturę w miejscowym lokalu. Próbowali zastraszyć właściciela i jego żonę, a wychodząc nie uregulowali rachunku za spożyte trunki. Byli wśród nich wiceburmistrz i przewodniczący Sejmiku Województwa Podkarpackiego.

Sobotni wieczór. W lokalu "Studzienka” przy ul. Krasickiego w Przeworsku panuje kameralna atmosfera. Nagle drzwi się otwierają i wkraczają chwiejnym krokiem przeworscy reprezentanci władzy. Wśród nich są: wiceburmistrz Przeworska Leszek Kisiel, przewodniczący Sejmiku Województwa Podkarpackiego Krzysztof Kłak, były dyrektor Małopolskiej Giełdy Rolno-Towarowej Marcin Benbenek oraz tajemniczy pan Dzidek, podający się za profesora i osobę wysoko postawioną w województwie.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż człowiek “nie wielbłąd, napić się musi”, i to jego sprawa jak spędza czas wolny, jednak zachowania niektórych osób z przybyłego grona, wykroczyły poza przyjęte normy obyczajnego zachowania.

Władzę trzeba sponsorować

Na wstępie jeden z uczestników zasugerował właścicielowi lokalu, że ten powinien zasponsorować imprezę miejscowym prominentom, gdyż zaszczycili lokal swoją obecnością. Właściciel lokalu zareagował oburzeniem i jednoznacznie stwierdził, że nie stać go na takie gesty, a poza tym nie uważa, żeby musiał stawiać miejscowym urzędnikom, których pensje są wypłacane z jego podatków.

Od tego momentu klimat w lokalu uległ znacznemu pogorszeniu. Panowie zaczęli prześcigiwać się w arogancji, traktując z góry barmankę, przywołując ją pstrykaniem palców. Nie odpowiadały szklaneczki, nie odpowiadał gatunek wódki, śmiali się z przestróg barmanki dotyczących palenia w sali dla niepalących. Innymi słowy - zażądali królewskiego traktowania.

W zdarzeniu tym brała udział dziennikarka Super Nowości (prywatnie żona właściciela lokalu). “Dostojni” panowie czuli się na tyle bezkarni, że pozwalali sobie na największe chamstwo, nie obawiając się w najmniejszym stopniu ewentualnych konsekwencji. – W brukowcu pani pisze - oznajmił Marcin Benbenek. - A wiesz, że już nie pracujesz, nie napiszesz już kur.. ani słowa, oświadczam ci to kur... - krzyczał.

Interwencja szefa straży miejskiej

Chcąc udowodnić swe wpływy, wiceburmistrz Kisiel telefonicznie wezwał do lokalu Roberta Dybasia, szefa staży miejskiej w Przeworsku. Miał on sprawdzić, czy w knajpie nie jest łamana ustawa o wychowaniu w trzeźwości. Tylko dzięki jego interwencji żona właściciela nie została pobita.

Klienci kończąc imprezę postraszyli właściciela i jego żonę, że doprowadzą do zamknięcia lokalu i naślą wszelkie możliwe kontrole, by do tego doprowadzić.

- Nie wiesz, z kim tańczysz - zwrócił się do właściciela lokalu wiceburmistrz Kisiel. - Polityka to największe skur... Masz przeje... – kontynuował. - Jeszcze twoja żona po d... dostanie, już ma wilczy bilet, nikt jej do pracy nie przyjmie. A tobie zamknę knajpę - spuentował.

Na koniec domagali się wydruku z kasy fiskalnej, której właściciel nie ma obowiązku posiadać. Po przedstawieniu mu zwykłego rachunku, pan Dzidek zawołał: – Halo, halo, będziesz tego żałować, nie igraj z ogniem, to jest rachunek? W d... sobie wsadź taki rachunek. Jeżeli w ciągu 3 minut nie przyniesie nam pani faktury VAT, to w poniedziałek zamykam lokal - podsumował. - Proszę, żeby przyszedł właściciel lokalu, bo może być ciężko – dodał niewyraźnie Krzysztof Kłak.

Faktura została wypisana. Jednak prominenci i tak nie zapłacili rachunku i wyszli podpierając się wzajemnie i zakłócając ciszę nocną. Wczoraj wiceburmistrz Kisiel był na urlopie. Nie chcąc zakłócać własnego odpoczynku, wyłączył telefon komórkowy. Inny przebieg wydarzeń przedstawił natomiast Marcin Benbenek. Twierdzi on, że rachunek za wypity alkohol został uregulowany. Zapis wydarzeń z sobotniej nocy na dyktafonie nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Był wręcz oburzony, że w lokalu ktoś śmiał nagrać jego groźby pod adresem właściciela knajpy.

– Od kiedy można nagrywać rozmowy w lokalach – pyta ironicznie Benbenek. – Przecież zapłaciliśmy rachunek. Cała ta historia jest wymyślona przez właściciela. Tak samo mógłbym ja powiedzieć, że to on właśnie nas zastraszał.

Rozmawialiśmy także z przewodniczącym Kłakiem. Nie będziemy jednak przytaczać jego wypowiedzi, która w głównej mierze składała się obelg pod adresem lokalu. Przewodniczący twierdzi, że w jego obecności rachunek został zapłacony, ale na pytanie, kto go uregulował, nie chciał odpowiedzieć.

Piotr Galiński, właściciel lokalu, nie puści tego płazem prominentom. Dziś złoży doniesienie do prokuratury o próbie zastraszenia. Istotnym dowodem w tej sprawie będzie zapis nagrania rozmów na dyktafonie. Jak sam twierdzi, nieuregulowany rachunek mógłby puścić w niepamięć, ale nie chamstwo, jakim wykazali się jego sobotni goście.

To kolejny przykład, który pokazuje, jacy ludzie reprezentują nasze społeczeństwo, i jak czują się bezkarni gwałcąc nasze prawo. Jeszcze bardziej bulwersujące jest to, że panowie politycy zdawali sobie sprawę, że całe zajście obserwuje dziennikarz. To, zamiast ich powstrzymać, dodało im skrzydeł. Mając stanowiska i znajomości wydaje się im, że stoją ponad prawem.

  1. Piotr Galiński, właściciel lokalu “Studzienka”:

- Cała historia rozpoczęła się od odmowy zasponsorowania alkoholu. W ich mniemaniu to miał być mój obowiązek. Potem zaczęło się obrażanie żony i obsługującej ich barmanki. Zaczęły się groźby i próby zastraszania. Jeśli nie zostaną stosownie ukarani będą czuć się bezkarni.

  1. Magdalena Kujawa, barmanka pracująca w “Studzience”: - Panowie bawiący się tego wieczoru zachowywali się skandalicznie. Nie pasowały im szklanki i obsługa. Starali się za wszelką cenę pokazać, że oni tu żądzą. Usiedli w sali dla niepalących, a i tak zażądali popielniczki. Nie pomogły prośby, że w tym pomieszczeniu nie wolno palić.
  1. Robert Dybaś, szef straży miejskiej w Przeworsku: - Byłem wówczas w tym lokalu, bo prosił mnie o to wiceburmistrz. Miałem sprawdzić, czy nie jest tam łamana ustawa o wychowaniu w trzeźwości. Przy stoliku, na którym stał alkohol, siedział między innymi wiceburmistrz, pan Kłak i pan Benbenek. Po 20 minutach stwierdziłem, że ustawa nie jest łamana i wyszedłem z lokalu.

Renata Galińska, Artur Zacharzewski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)