Chłopak przejechany przez ZOMO
Rozpędzony star z zomowcem za kierownicą pędzi wprost na demonstranta. Młody chłopak nie próbuje uciekać. Potężna ciężarówka uderza w niego i wciąga pod koła. To jedna z najbardziej wstrząsających scen stanu wojennego, przypomniana przez "Metro".
Zarejestrowana została przez Wojciecha Wójcika z Niezależnej Agencji Fotograficznej "Dementi", dzięki czemu zobaczył ją cały świat. Rozegrała się 31 sierpnia 1982 r., blisko 9 miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego. Wtedy na ulice Wrocławia wyszło ponad 50 tys. ludzi, by przypomnieć o rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych i przeciwstawić się juncie gen. Jaruzelskiego.
Ci, którzy to widzieli, byli zgodni: z czegoś takiego nie można było wyjść cało. Ja też, gdy widziałem zbliżająca się maskę samochodu, byłem pewien, że to już koniec - wspomina po latach Jarosław Hyk. To właśnie on był tym demonstrantem. Miał wówczas 20 lat, był studentem Akademii Rolniczej.
Zderzak walnął mnie w brzuch, przewróciłem się i walnąłem głową w bruk. Już pod samochodem musiałem zaczepić o rurę wydechową i zostałem pociągnięty po ulicy. Byłem w szoku - opowiada.
Stracił przytomność. Gdy się ocknął, zobaczył przerażone twarze ludzi. Zatrzymano ciężarówkę, by dowiozła rannego do szpitala. Tam zapanowała konsternacja. Pielęgniarka nie wiedziała co wpisać do książki przyjęć. Przejechany przez ZOMO - wykrzyczał lekarz.
Hyk miał masę szczęścia. Po dwóch tygodniach opuścił szpital. Do pełni sił wrócił niewiele później. Wciąż mieszka we Wrocławiu, zajmuje się marketingiem w firmie budowlanej. (PAP)