Chinki i Koreanki przyjadą szyć
Po fachowcach budowlanych z Indii, Turcji i Chin do Łodzi mają przyjechać z Azji szwaczki i pracownice przędzalni. Urząd Wojewódzki rozpatruje pierwsze wnioski pracodawców z branży tekstylnej o zezwolenia na pracę dla obywatelek Chin, Korei Północnej i Bangladeszu.
03.03.2008 08:48
Na razie w Łodzi szyją Ukrainki. Tylko w tym roku Powiatowy Urząd Pracy nr 2 przyjął 21 tzw. oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi od właścicieli szwalni, którzy siłę roboczą znaleźli na Ukrainie (obywatele tego kraju oraz Białorusi i Rosji mogą przez 6 miesięcy pracować w Polsce bez zezwolenia Urzędu Wojewódzkiego).
- Wolałbym zatrudnić szwaczki z Łodzi - mówi właściciel szwalni. - Ukrainki chcą wprawdzie pracować za 900 zł na rękę, ale muszą po kilku miesiącach wracać do kraju, a moja firma traci płynność produkcji. Byłbym więc gotów płacić Polkom np. o 300 zł więcej, ale za te pieniądze nie mogłem znaleźć chętnych. Większych zarobków nie opłaca mi się proponować.
Nie brak też przedsiębiorców wychodzących z założenia, że zamiast zatrudniać polskie szwaczki na czarno (co jest dość powszechne), lepiej sprowadzić Ukrainki, płacąc im mniej, a do tego legalnie.
Jednak, jak twierdzi właściciel podłódzkiej szwalni, na Ukrainie też o pracownika niełatwo. U niego pracują cztery obywatelki tego kraju.
- Chętnie zatrudniałbym kilkanaście, znajomy na Ukrainie ciągle szuka mi nowych kandydatek - mówi. - Ale ostatnio szwaczkom nieźle płacą w Moskwie, chętnie widzą je w Czechach... Myślę, że sprowadzenie pracownic z Azji jest niezłym pomysłem.
(mt)