Chciałem już umrzeć
W Iraku sześciu jego kolegów zginęło od
wybuchu ciężarówki wypełnionej amunicją. On choć cały poparzony,
cudem przeżył. Teraz budzą go nocne koszmary, drży, słysząc huk
petard. O Pawle Ślizaku pisze "Super Express".
20.03.2006 | aktual.: 20.03.2006 07:58
Dlaczego starszy kapral Paweł Ślizak chciał pojechać do Iraku? Żeby mi pomóc, bo emerytury mam 500 zł. A po misji łatwiej mógłby zostać w wojsku - opowiada matka Pawła Zofia.
Dla Pawła 8 czerwca zapowiadał się typowo. Do wyjazdu z Iraku zostały cztery tygodnie. Paweł był saperem. Tego dnia Polacy z Łotyszami zbierali amunicje z magazynów wojskowych i wysadzali ją na pustyni. Od tygodnia oczyszczali skład w Suwajrze niedaleko Bagdadu. Na pustyni w ich kierunku terroryści wystrzelili cztery pociski moździerzowe. Jeden trafił w ładunek przygotowywany do wysadzenia. Eksplozja zabiła sześciu żołnierzy - dwóch Polaków, trzech Słowaków i Łotysza - relacjonuje dziennik.
Paweł pamięta straszny wybuch, który odrzucił go kilkanaście metrów: Paliły mi się spodnie. Na oślep zacząłem uciekać, bo wokół latały odłamki. Straciłem przytomność. Ocknąłem się po trzech tygodniach w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. Lekarze powiedzieli, że wszystko jest w rękach Boga - opowiada.
Synem bardzo opiekował się ordynator z oddziału leczenia oparzeń płk dr Wojciech Witkowski - mówi matka. Pod koniec czerwca doktor zadzwonił: Pani Ślizakowa, cud się stał. Paweł się obudził. Wtedy rozpoczął się koszmar Pawła.
Jak pisze gazeta u dorosłego człowieka oparzenia już 15% ciała są groźne dla życia. Paweł miał poparzone 85%. Najmniejszy ruch powodował potworny ból. Po dwóch miesiącach przywieźli go do domu, do Borkowic pod Radomiem. Wspierany przez matkę, trzy siostry i dwóch braci szybko doszedł do siebie. Ale nadal się leczy. Za kilka dni idzie na kolejną operację. Na policzkach ma ciemne kropki. To piasek, który wbił się w twarz. Drętwieją mu palce. Ma koszmarne sny. Nie chce o tym mówić - czytamy w "Super Expressie". (PAP)