Chciał zabić z miłości
Tomek kochał Marzenę, ale był o nią okropnie zazdrosny. Kiedy dziewczyna powiedziała, że z nim zrywa, postanowił spowodować wypadek, w którym oboje mieli zginąć. - To nie scenariusz sensacyjnego filmu, ale opisywana przez "Gazetę Poznańską" prawdziwa historia, która rozegrała się 27 lutego niedaleko Ostrzeszowa.
28.09.2005 | aktual.: 28.09.2005 07:33
Zaczęło się od tego, że 17-letnia Marzena B. pojechała odwiedzić rodzinę mieszkającą koło Sycowa. Nie wróciła jednak do domu tak, jak wcześniej umawiała się ze swoim chłopakiem. Ten postanowił więc po nią pojechać. Odwiedził wszystkie lokale w Sycowie, ale nie spotkał dziewczyny. Natrafili na siebie dopiero na przystanku PKS.
Tomasz M. zabrał 17-latkę swoim volkswagenem golfem, aby odwieźć ją do domu w Ostrzeszowie. W trakcie podróży oboje mieli się kłócić i szarpać, bo dziewczyna oznajmiła, że do siebie nie pasują.
W pewnym momencie mężczyzna zjechał na przeciwny pas ruchu. Czołowo zderzył się z jadącym z przeciwka polonezem. Podróżujące w nim trzy osoby doznały licznych złamań, których skutki odczuwają do dzisiaj. Tomek i Marzena doznali jedynie niegroźnych stłuczeń i otarć.
Prokuratura Rejonowa w Ostrzeszowie oskarżyła 21-letniego Tomasza M. o usiłowanie zabójstwa Marzeny B. Mężczyzna stanął przed sądem. Twierdzi, że nigdy nie chciał zabić Marzeny. To ona, według oskarżonego, ponosi winę za wypadek. - Na przeciwny pas zjechałem przez nieuwagę, przez to że się szarpaliśmy, mówił przed sądem Tomasz M.
Innego zdania był jednak biegły z dziedziny ruchu drogowego, który w trakcie prowadzonego śledztwa stwierdził, że zjechanie na przeciwny pas samochodu prowadzonego przez Tomasza M. mogło nastąpić "jedynie w wyniku celowego wykonania powyższego manewru".
W trakcie śledztwa dziewczyna przyznała, że M. groził popełnieniem samobójstwa, jeśli ona postanowi z nim zerwać. Miał ją straszyć, że pewnego dnia spowoduje wypadek i oboje zginą. Podczas rozprawy stwierdziła jednak, że niczego nie pamięta i zaczęła płakać. Mówiła, że nadal kocha Tomka. W liście do jego rodziców napisała, że cała wina leży po jej stronie i że to ona swoim zachowaniem doprowadziła do wypadku. (PAP)