Chcą karać uciekinierów
Nagłe wyjazdy do pracy za granicą są zbyt kosztowne dla pracodawców
Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych „Lewiatan” domaga się możliwości zapisania w umowach o pracę kar za porzucenie zatrudnienia. Wysokość kary miałaby sięgać nawet trzech pensji. Skąd ten pomysł?
Jeremi Mordasewicz: – Coraz częściej firmy, szczególnie małe, mają problem z ludźmi, którzy pewnego dnia, nikomu nic nie mówiąc, nie przychodzą do pracy. Potem najczęściej okazuje się, że wyjechali na przykład do Irlandii, nierzadko zabierając ze sobą kilku współpracowników. Taki ruch powoduje nie tylko chwilowy paraliż, ale także straty finansowe i utratę wiarygodności.
Które branże mają z tym największy problem?
– Przede wszystkim budowlańcy, ale porzucanie pracy zdarza się także wśród lekarzy, celników czy górników. Liczymy, że uda się przeforsować też inny przepis, który likwiduje cztery dni w roku urlopu na żądanie, bo na przykład celnicy na wschodniej granicy lub górnicy z Budryka wykorzystywali te urlopy nie z powodu choroby czy nagłego wypadku, ale żeby strajkować. O wszystkich pomysłach zmian poinformowaliśmy sejmową komisję Przyjazne Państwo, będą one też poruszane podczas obrad komisji trójstronnej. Zmiany w prawie pracy powinny nastąpić w ciągu roku.
Odbieranie urlopów na żądanie wszystkim z powodu strajku nielicznych to wylewanie dziecka z kąpielą.
– Nam i Związkowi Rzemiosła Polskiego, który podał ten pomysł, zależy na zmianie kultury pracy. Żeby na przykład pracownik o swoich planach załatwiania osobistych spraw informował szefa dzień wcześniej, by można było inaczej zaplanować pracę.
mil