Centralne Biuro Śnięte

Centralne Biuro Śledcze, powołane w kwietniu 2000 r. jako polski odpowiednik amerykańskiego FBI, rozbiło mafię pruszkowską, ujawniając jej powiązania z politykami różnych opcji, rozbiło lokalne sitwy, przerwało zmowę milczenia wokół nietykalnych lokalnych baronów, i to nie tylko z SLD. I za to jest teraz karane. Krótko po ujawnieniu afery starachowickiej, kiedy ze stanowiskiem komendanta głównego musiał się pożegnać zamieszany w nią Antoni Kowalczyk, odwołano gen. Adama Rapackiego, twórcę CBŚ. Wkrótce też, w listopadzie, odwołano Kazimierza Szwajcowskiego, szefa Centralnego Biura Śledczego. Na jego miejsce nie powołano następcy. Politycy SLD chcą podporządkować wydziały CBŚ komendantom wojewódzkim policji. Tymczasem CBŚ powołano właśnie po to, by jej centralnie podporządkowane agendy były wolne od nacisków lokalnych polityków i sitw.

Defraudacja bez defraudacji

W ubiegłym tygodniu media poinformowały o defraudacji w CBŚ "od miliona do czterech milionów złotych" przeznaczonych na program ochrony świadka koronnego. Połączono to z postępowaniem dyscyplinarnym, jakie toczy się wobec Wojciecha Walendziaka, który nadzorował instytucję świadka koronnego. Postępowanie było jednak związane z nieprawidłowościami w wewnętrznym obiegu dokumentów, a nie z jakąkolwiek defraudacją. - Nie znam żadnych dokumentów, które by potwierdzały informacje o zdefraudowaniu funduszy. A przecież gdyby takie istniały, powinny być w prokuraturze, bo taka jest procedura. Rozpowszechnianie tego rodzaju nieprawdziwych informacji zmierza do podważenia wiarygodności Centralnego Biura Śledczego. To nieuczciwe i krzywdzące - mówi Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego, nadzorujący śledztwa dotyczące przestępczości zorganizowanej.

Gdyby rzeczywiście z budżetu na ochronę świadków koronnych zdefraudowano 4 mln zł (czyli ponad połowę rocznych środków na ten cel), odczuliby to sami świadkowie. - Jedyne oszczędności na nas to zlikwidowanie dopłat do mieszkań, ale wprowadzono je już półtora roku temu - mówi Remigiusz P., świadek koronny w procesie gangu Marka Czarneckiego, pseudonim Rympałek.

Policyjna zamrażarka

Dowiedzieliśmy się, że atakowani przez polityków policjanci z CBŚ pochowali akta spraw mafijnych dotyczących polityków i zajmują się wyłącznie bezpiecznymi, typowymi sprawami kryminalnymi. Prowadzi to czasem do absurdów, jak w wypadku propozycji nadania statusu świadka koronnego osobie, która miała pomóc w rozwikłaniu sprawy kradzieży rowerów. Absurdem jest też sztuczne mnożenie zorganizowanych grup przestępczych, co wynika z tego, że tymi prawdziwymi, powiązanymi z politykami, nie jest bezpiecznie się zajmować. W tak pojmowanych zorganizowanych grupach działają na przykład sprawcy odwiertów w rurociągach, złodzieje kieszonkowi czy organizatorzy walk psów.

Policjanci z CBŚ boją się też zajmować wielkimi sprawami gospodarczymi, w których również pojawiają się nazwiska polityków. - Tymczasem ciągle na finał czekają sprawy dotyczące nieprawidłowości w branży paliwowej, przez które skarb państwa traci rocznie 2 mld zł. Podobnie jest ze sprawami dotyczącymi nadużyć przy prywatyzacji spółek skarbu państwa, wyłudzeń VAT czy przemytu elektroniki i papierosów na gigantyczną skalę. Te śledztwa mogą dotykać polityki i polityków - mówi gen. Adam Rapacki, odwołany trzy miesiące temu twórca CBŚ.

Violetta Krasnowska, Ewa Ornacka

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)