CBŚ bawi się w Rio?

"Super Express" twierdzi, że funkcjonariusze z Centralnego Biura Śledczego, zamiast łapać przestępców, jeździli na karnawał do Rio de Janeiro, gubili złote roleksy i rozbijali się luksusowymi autami.

Według dziennika mieli ukraść w sumie kilkaset tysięcy złotych. "Eska" to najtajniejsza komórka CBŚ. Pracujący w niej funkcjonariusze, tzw. przykrywkowcy, mają przenikać w szeregi mafii. Wszystko, co wiąże się z ich pracą, otoczone jest najściślejszą tajemnicą. Z kilku niezależnych źródeł w KGP, Sejmie i MSWiA "Super Express" dowiedział się, że od września sprawdzane są podejrzenia czy przykrywkowcy nie wykorzystywali możliwości, które dawała im praca, do wzbogacania się.

"Żeby wejść w świat mafii, trzeba wyglądać jak oni i żyć jak oni. Wszystko musi być prawdziwe. Zegarki, samochody i mieszkania powinny kapać od zbytku" - tłumaczy były pracownik "eski". Pieniądze na luksusy pochodzą ze specjalnych środków policji, a kosztowne gadżety z tzw. szatni operacyjnej. Jednak dziennik twierdzi, że niektóre plany operacyjne są celowo nazbyt rozbudowywane, a niektóre kosztowne przedmioty po prostu giną.

Funkcjonariuszy "eski" o nadużycia podejrzewał odsunięty już dyrektor CBŚ Kazimierz Szwajcowski (52 lata). O sprawie poinformował byłego komendanta głównego policji Antoniego Kowalczyka. Ruszyło śledztwo. Swoich ludzi bronił szef "eski", jeden z pierwszych polskich przykrywkowców - oficer W. Uważał, że wszystkie wydatki były uzasadnione. Miesiąc temu stracił pracę. (IAR)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)