Bush krytykuje Arafata
(AFP)
Prezydent USA George W. Bush oświadczył podczas konferencji prasowej w Limie, że przywódca Autonomii Palestyńskiej Jaser Arafat nie robi wszystkiego, co może, aby powstrzymać (palestyński) terror. Jak podało radio izraelskie, rąk Palestyńczyków zginęła w niedzielę Izraelka, która jechała samochodem drogą na północ od Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu.
Do zdarzenia doszło w pobliżu osiedla żydowskiego Ateret około dwunastu kilometrów od palestyńskiego miasta. Żadne z ugrupowań palestyńskich nie przyznało się dotąd do zamachu.
Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że USA stoją twardo u boku Izraela. Daliśmy panu Arafatowi wyraźnie do zrozumienia, że nie robi wszystkiego, co może, aby powstrzymać (palestyński) terror - oznajmił Bush. Dodał, że nie podjął jeszcze decyzji, czy wiceprezydent Dick Cheney wróci na Bliski Wschód, by spotkać się z liderem Palestyńczyków.
Podróż Cheneya do Kairu na spotkanie z Arafatem w dużym stopniu uzależniona jest od wyników zaplanowanej na niedzielę kolejnej tury rozmów amerykańskiego mediatora Anthony
ego Zinniego z izraelskimi i palestyńskimi ekspertami od spraw bezpieczeństwa. Tymczasem kolejny akt przemocy komplikuje misję amerykańskiego wysłannika.
Od 10 dni Zinni nie szczędzi wysiłków, aby doprowadzić Izraelczyków i Palestyńczyków do zbliżenia stanowisk. Obie strony deklarują, że co do zasady popierają misję emerytowanego generała. Tymczasem dwa główne skrajne ugrupowania palestyńskie: Islamska Dżihad i Hamas już zapowiedziały, że nie będą przestrzegały ewentualnego porozumienia. (mk)