"Buntownicy w Platformie polegną"
Już 25 września odbędzie się kongres Platformy Obywatelskiej i może być jednym z burzliwszych kongresów, bo wiele wskazuje na to, że dojdzie na nim do konfrontacji Grzegorza Schetyny z premierem Donaldem Tuskiem - czytamy w "Polsce". Paweł Piskorski uważa, że Tusk nie pozwoli sobie odebrać kontroli nad partią. - Buntownicy w finale będą po kolei składać Tuskowi deklaracje lojalności - mówi przewodniczący SD.
Piskorski uważa, że jeśli 25 września na kongresie Platformy lub w dniach go poprzedzających dojdzie do konfrontacji, Tusk ma olbrzymią szansę spacyfikować Schetynę i potencjalny bunt przeciwko sobie. Po pierwsze, dlatego że to on będzie miał długopis w ręku w momencie podejmowania decyzji o listach kandydatów do parlamentu. Po drugie, to Tusk ma realną władzę.
Według Piskorskiego, jeśli dojdzie do konfrontacji, w finale miażdżąco wygra Tusk. - Mogłoby się to objawiać na przykład nominacją Sławka Nowaka na sekretarza generalnego. Byłby to jednoznaczny sygnał, że jest jednorządcą tej partii, że nie ma żadnego triumwiratu i wszyscy muszą mu się podporządkować - tłumaczy.
Zapytany o to, jaki jest cel zmian w statucie Platformy, odpowiada, że rozszerzenie władzy innej niż przewodniczącego partii, głównie władzy sekretarza generalnego. - Wystarczy to załatwić uchwałą o zasadach wyboru kandydatów w wyborach samorządowych, która daje Tuskowi olbrzymi wpływ na to, jak będę wyglądać ostatecznie listy wyborcze - mówi Piskorski.
Poza tym zwraca uwagę, że rozszerzenie grona kierowniczego zarządu spowoduje, że nie będzie on w stanie poważnie przeprowadzić głębokiej dyskusji na jakikolwiek temat i stanie się ciałem, które będzie po prostu łatwiej akceptowało decyzje Tuska. - Ponieważ to ostatni rok przed wyborami parlamentarnymi, Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, jak poważny to instrument - kwituje Paweł Piskorski.